Ścigania Wojtunika chcieli kierujący CBA za rządów PiS: były wiceszef Biura Ernest Bejda oraz były szef zarządu operacji regionalnych Martin Bożek. Złożyli zawiadomienie sugerujące, że Wojtunik mógł złamać prawo, bo ujawnił przebieg i czynności procesowe oraz operacyjne podczas rozmowy z Bieńkowską.
- Prokuratura w żadnym z punktów wskazanych w doniesieniu nie dopatrzyła się znamion przestępstwa – wyjaśnił Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Paweł Wojtunik spotkał się z Elżbietą Bieńskowską w czerwcu 2014 r. w warszawskiej restauracji. Ich rozmowa – podobnie jak i kilkadziesiąt innych prowadzonych przez VIP-y - została potajemnie nagrana, a jej treść opublikowały media.
Bejda i Bożek sugerowali, że Wojtunik mógł ujawnić informacje opatrzone klauzulą „tajne" lub „ściśle tajne" mówiąc Bieńkowskiej o efektach czynności podejmowanych przez agentów CBA w sprawie tzw. infoafery (korupcji przy rządowych przetargach informatycznych), m.in.w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Według autorów doniesienia – Wojtunik poinformował bowiem osobę nieuprawioną, że czynności CBA toczyły się wobec osób o nazwisku Flisiak i Jabłoński, którego nazwał „głównym figurantem". Składający doniesienie uważali też, że obecny szef CBA mógł złamać przepis, który zakazuje publicznego rozpowszechniania informacji ze śledztwa, a do tego mógł je utrudnić informując Bieńkowską, że Biuro interesuje się wiceministrem infrastruktury Zbigniewem Rynasiewiczem. Zawiadamiających niepokoiły też wypowiedzi Pawła Wojtunika na temat Jana Burego - szefa klubu PSL - mogące wynikać z czynności CBA.
Warszawska prokuratura zbadała wszystkie wskazane punkty doniesienia i orzekła, że Wojtunk nie zdradził żadnych informacji niejawnych. - Podane przez szefa CBA dane były publicznie znane i dostępne w Internecie, a CBA prowadziło w sprawie „infoafery" nie tajne czynności operacyjne, ale nieobjęte klauzulami tajności czynności procesowe zlecone przez prokuraturę – tłumaczy prok. Przemysław Nowak.
Również nie ma mowy o rozpowszechnianiu informacji ze śledztwa – bo szef Biura słów nie wypowiadał publicznie. Za chybiony śledczy uznali też zarzut utrudniania śledztwa w sprawie tzw. afery podkarpackiej (tu uzasadnienie odmowy wszczęcia śledztwa jest poufne). Z kolei wypowiedzi Wojtunika o Burym miały charakter „prywatnych poglądów i opinii" i nie zawierały elementów niejawnych - ocenili śledczy.