Jak czytamy w depeszy Reutersa wokół marszu "trwa dyskusja na temat tego, czy rządzące krajem PiS z powodu taktycznych ośmiela do działania grupy wywodzące się z ruchów faszystowskich i antysemickich".
Reuters przypomina jednocześnie, że od 2015 roku, gdy Polską rządzi PiS, Warszawa jest "coraz bardziej izolowana w Europie w związku z oskarżeniami o zmierzanie w stronę autorytaryzmu".
Reuters odnotowuje, że w czasie marszu niektórzy jego zwolennicy skandowali "Precz z UE", ale - jak dodaje - na marszu nie pojawiły się rasistowskie banery, jakie były na nim obecne w ubiegłym roku.
Reuters cytuje też prezydenta Andrzeja Dudę, który mówił przed marszem, że "pod naszymi flagami jest miejsce dla każdego".
Agencja cytuje niektóre okrzyki wznoszone przez protestujących - odnotowuje m.in. że niektórzy z nich krzyczeli "Duma, duma, narodowa duma" oraz "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela, suwerenność nam odbiera".
Reuters cytuje też Jamesa Goddarda, który przyjechał na marsz z Leicester. Goddard tłumaczy, że chciał uczestniczyć w marszu, bo "Polska nie straciła swojej tożsamości narodowej" i "nie ugięła się przed islamem i globalizacją".
"Rząd porozumiał się z organizatorami tuż przed marszem, by zorganizować wspólny marsz na uczczenie 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę" - czytamy w depeszy Reutersa.
Agencja przypomina jednocześnie, że na poprzednim marszu 11 listopada w Warszawie pojawiły się rasistowskie banery z hasłami takimi jak "Europa będzie biała, albo bezludna".