Łatwiej wytłumaczyć konieczność wyleczenia jamy ustnej przed dużym zabiegiem kardiochirurgicznym, co oznacza czasami radykalne i szybkie ekstrakcje zębów będących potencjalnym źródłem infekcji około- i pooperacyjnej. Gdy priorytetem jest zagrożone życie, pacjent na ogół akceptuje decyzje chirurgów szczękowych.
To jednak swoisty stan wyjątkowy. Znacznie trudniej przekonać do dbania o uzębienie stabilnych pacjentów po zawale lub operacji kardiochirurgicznej. A najtrudniej osobę zdrową, czyli pacjenta in spe... Choć, oczywiście, nie byłoby tematu, gdyby ogólny poziom higieny (nie tylko stomatologicznej) był w naszym społeczeństwie wysoki.
Ponieważ nie brakuje dowodów na to, że stan zapalny jamy ustnej pozostaje w ścisłym związku z szansą na zawał lub udar, motywacje do dbania o zęby zyskują wymiar większy niż czysta estetyka. Świadczą o tym nie tylko coraz liczniejsze badania naukowe, ale również codzienna obserwacja pacjentów leczonych z powodów kardiologicznych. I nie mówimy tu o zaawansowanych i kosztownych procedurach naprawczych w gabinecie stomatologicznym, ale przede wszystkim ?o banalnym, codziennym myciu zębów, dbaniu o dziąsła i reagowaniu na bieżąco na wszystkie problemy zapalne, łącznie z likwidacją kamienia nazębnego.
Największą przeszkodą jest zaburzona hierarchia wartości przeciętnego polskiego pacjenta. Stomatolodzy opisują dość kuriozalne sytuacje, gdy pacjentka z powodów finansowych nie decyduje się na leczenie próchnicy w niewidocznych zębach trzonowych, preferując kosztowne wybielanie przerzedzonych zębów przednich. Choć bywają też pacjentki wybierające wizytę u fryzjera zamiast u stomatologa. Efekt, choć czasem droższy od wizyty u dentysty, to przecież często bardziej spektakularny.
Albo pacjent, który od pięciu lat z powodu nawracających dolegliwości przyjmuje regularnie środki przeciwbólowe na przemian z antybiotykami, ale boi się wizyty u stomatologa. Zęby bolą na samą myśl.