Przypadek 56-latki opisują Amerykańskie Centra ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC). Melioidozę, zaliczaną do chorób tropikalnych, wywołuje bakteria Burkholderia pseudomallei, blisko spokrewniona z bakterią powodująca nosaciznę u zwierząt. Mieszkanka stanu Maryland zgłosiła się do szpitala, skarżąc się na gorączkę, osłabienie, kaszel i ból w klatce piersiowej.
Jej leczenie trwało w sumie sześć miesięcy, a pacjentka potrzebowała trzech cykli antybiotyków. Jeśli melioidoza nie jest leczona, śmiertelność sięga 40 procent.
Największą zagadką było jednak nie to, jak kobietę leczyć - choć nie było to proste - a jak doszło do zakażenia. 56-latka nie wyjeżdżała bowiem za granicę, nie kontaktowała się też z osobami, wracającymi z tropików. W listopadzie 2019 r. zespół badawczy odwiedził dom pacjentki, aby pobrać próbki środowiskowe i ocenić potencjalne źródła Burkholderia pseudomallei. Kobieta miała w domu dwa akwaria z rybami słodkowodnymi. Oprócz próbek wody z nich i wymazów z biofilmu zebrano dodatkowe 16 próbek, w tym wymazy ze wszystkich domowych kranów, z gleby z roślin doniczkowych i wokół posesji, zabrano dwa kosmetyki i cztery liquidy do wapowania.
Czytaj więcej
Płyny do e-papierosów, tzw. liquid, zawierają tysiące nieznanych chemikaliów i substancji nieujawnionych przez producentów - odkryli naukowcy z Johns Hopkins University.
Powodem choroby okazało się jedno z akwariów, w którym pływały tropikalne rynki. Co ciekawe, sześć z nich padło w niedługim czasie przed chorobą Amerykanki.