Dzieci powinny mieć odrębny od dorosłych system finansowania leczenia. Z takim apelem do ministra zdrowia zwrócił się Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.
Wystąpienie do Bartosza Arłukowicza można odczytywać jako apel o ratowanie pediatrii, która na przestrzeni ostatnich lat znalazła się w finansowej zapaści. NFZ wycenia procedury pediatryczne poniżej opłacalności ich wykonywania, a na specjalizację z pediatrii wśród młodych lekarzy brakuje chętnych.
Dlatego rzecznik praw dziecka proponuje ministrowi, aby stworzył oddzielne rozporządzenie z wykazem szpitalnych świadczeń zdrowotnych dla dzieci. To oznacza, że dotychczasowe rozporządzenie w sprawie koszyka świadczeń gwarantowanych wyliczałoby już tylko procedury medyczne dla dorosłych, a równolegle funkcjonowałby rozporządzenie koszykowe dla dzieci. Za wszystkie usługi medyczne, zarówno dla dzieci, jak i osób powyżej 18. roku życia, płaciłby NFZ. Na leczenie szpitalne dzieci w 2014 roku NFZ wydał 940 mln zł.
Pomysł popierają eksperci, ale zaznaczają, że reforma systemu leczenia dzieci musi pójść znacznie dalej.
– Finansowanie leczenia dzieci trzeba zabrać z NFZ, czyli nie powinno być opłacane ze składek zdrowotnych. Na to muszą być wydzielone pieniądze z budżetu państwa – mówi Maciej Dercz, radca prawny i ekspert ds. ochrony zdrowia Uczelni Łazarskiego. – Dzieci są grupą pacjentów uprzywilejowanych, bo przepisy wskazują, że władza powinna zapewnić szczególną opiekę zdrowotną dzieciom. A do tej pory żaden z rządów tego obowiązku nie zrealizował.
Zdaniem eksperta nie wystarczy zmienić finansowanie leczenia szpitalnego. Trzeba zacząć od podstaw. – Do szkół muszą wrócić pielęgniarki i dentyści. W kwestii stomatologii dziecięcej mamy obecnie zapaść cywilizacyjną – dodaje Dercz.
Epidemia próchnicy
Statystyki są alarmujące. Według danych stomatologów z Naczelnej Rady Lekarskiej ok. 90 proc. siedmiolatków ma próchnicę. To efekt utrzymującej się od 20 lat epidemii próchnicy w Polsce, której państwowy system leczenia stomatologicznego nie jest w stanie zahamować.