Sejm zakończył w piątek prace nad ustawą o licencji syndyka (po poprawkach Senatu). Usprawni ona pracę tej ważnej społecznie grupy zawodowej.
O generalnym uregulowaniu statusu syndyka i innych funkcji w postępowaniu upadłościowym mówiło się od dawna. Syndycy otrzymują przecież w swego rodzaju zarząd nieraz bardzo duże firmy.
Ustawa określa kwalifikacje, którymi powinni legitymować się uprawnieni do sprawowania funkcji syndyka, nadzorcy sądowego lub zarządcy, oraz zasady ich weryfikacji. Obecnie weryfikacja kandydatów (dokonuje jej prezes sądu okręgowego) nie daje gwarancji właściwego wyboru. Stąd jednym z najważniejszych nowych rozwiązań jest wymóg zdania egzaminu przed komisją egzaminacyjną powołaną przez ministra sprawiedliwości.
Oprócz wiedzy teoretycznej będą też wymagane umiejętności praktyczne. Kandydat musi mieć trzyletni staż w zarządzaniu przedsiębiorstwem lub jego wyodrębnioną częścią. A oto inne wymagania: tytuł magistra, nieposzlakowana opinia, niekaralność. Kandydat nie może być też podejrzany albo oskarżony o przestępstwo z oskarżenia publicznego lub skarbowe ani wpisany do rejestru dłużników niewypłacalnych. Minister sprawiedliwości będzie zasięgał o nim informacji w policji.
Ustawa rozszerza katalog środków nadzorczych nad syndykiem (nadzorcą, zarządcą). Teraz niezależnie od stopnia stwierdzonych nieprawidłowości można go tylko odwołać, ale ze względu na dość drastyczną sankcję sądy rzadko po nią sięgają.