Sąd Najwyższy-Sąd Dyscyplinarny nie miał wczoraj wątpliwości, że czyn, jakiego dopuścił się pewien adwokat z Podhala, zasługuje na karę. Adwokatowi stawiano dwa zarzuty: po pierwsze, że nie rozliczył się ze swoim klientem z pieniędzy. Chodziło o 2 tys. zł wpłaconych za poprowadzenie sprawy i 6 tys. zł jako koszty sądowe. Drugi zarzut polegał na tym, że nie wydał on klientowi dokumentów, które były niezbędne do złożenia w Ministerstwie Skarbu wniosku o rekompensatę.
Adwokacki sąd dyscyplinarny pierwszej instancji uznał mecenasa za winnego pierwszego z zarzutów i uniewinnił od drugiego. Podstawą do ukarania stanowił art. 80 prawa o adwokaturze. Zgodnie z nim adwokaci i aplikanci adwokaccy podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej za postępowanie sprzeczne z prawem, zasadami etyki lub godności zawodu bądź za naruszenie swych obowiązków zawodowych. Sąd dyscyplinarny wymierzył karę nagany. Wyrok utrzymał w mocy Wyższy Sąd Dyscyplinarny.
Na skutek kasacji ukaranego sprawa trafiła do SN-SD. Jego obrońca podnosiła wczoraj, że jej klient został pozbawiony prawa do obrony, sąd bowiem nie ustanowił dla niego obrońcy z urzędu, mimo że obwiniony wielokrotnie o to wnosił. Uzasadniał to jednak nie trudną sytuacją materialną, ale faktem prześladowania go przez rzecznika dyscyplinarnego.
Drugi z zarzutów dotyczył rozpoznania sprawy pod nieobecność adwokata, mimo że ten swoją nieobecność usprawiedliwił. Adwokat tłumaczył się kolizją terminów – miał sprawę w innym sądzie. Ale sąd dyscyplinarny sprawdził jego usprawiedliwienie. Okazało się, że rozprawa w sprawie, którą prowadził jako adwokat, rzeczywiście odbywała się tego samego dnia, ale we wczesnych godzinach popołudniowych, w dodatku w tej samej miejscowości. Sprawa dyscyplinarna mecenasa przed sądem apelacyjnym była wyznaczona na godz. 17.
– Nie było więc żadnego powodu, by adwokat na nią nie dotarł – uznał SA-SD, nie uwzględniając usprawiedliwienia i utrzymując naganę. SN-SD oddalił wczoraj kasację adwokata. Tym samym przyznał rację obu niższym instancjom.