Marek Migalski: Co zaszkodzi prezydentowi?

Nie ma bardziej niszczącego obrazka dla głowy państwa niż jego córka Kinga opuszczająca kraj.

Aktualizacja: 05.02.2020 13:22 Publikacja: 04.02.2020 18:38

Andrzej Duda nie ma dziś w sobie tyle energii, co w kampanii 2015 r.

Andrzej Duda nie ma dziś w sobie tyle energii, co w kampanii 2015 r.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W historii III RP urzędujący prezydenci raczej przegrywali walkę o reelekcję. Tylko Aleksandrowi Kwaśniewskiemu udało się przezwyciężyć to „fatum". Natomiast Lech Wałęsa oraz Bronisław Komorowski przegrali starania o drugą kadencję. Podobnie byłoby prawdopodobnie w przypadku Lecha Kaczyńskiego, którego urzędowanie przerwała tragiczna katastrofa lotnicza na kilka miesięcy przed wyborami, które miały przesądzić o tym, czy będzie kontynuował swoją misję. Wszystkie badania opinii publicznej były dla niego wówczas niekorzystne. Czy Andrzejowi Dudzie uda się powtórzyć sukces Kwaśniewskiego, czy raczej doświadczy tej samej klęski, jaka była udziałem Wałęsy i Komorowskiego?

Dziś wszystko wskazuje na to, że w maju pokona swoich konkurentów. Jest liderem wszystkich sondaży, z bezpieczną przewagą nad Małgorzatą Kidawą-Błońską. Ale czy oznacza to, że może być pewny zwycięstwa? W żadnym stopniu. Jak każdy bowiem ma swoją piętę Achillesową. Nawet kilka.

Pierwszą z nich jest fakt, że przez cały okres swojej prezydentury nie był politykiem samodzielnym, a jedynie skwapliwym wykonawcą poleceń z Nowogrodzkiej. Z małym wyjątkiem w lecie 2017 roku, pokornie wykonywał to, czego od niego oczekiwał prezes PiS. To jego najsłabszy punkt. Bowiem o ile jego macierzysta partia do przejęcia pełni władzy potrzebowała nieco ponad 40 proc. poparcia społecznego (w 2015 roku wystarczyło jedynie 37,5 proc.), o tyle jemu niezbędne jest ponad 50 proc. ważnie oddanych głosów. Jeśli zatem opozycja poważnie myśli o pokonaniu go, musi w świadomości społecznej przyspawać go na trwałe do Jarosława Kaczyńskiego oraz dniem i nocą powtarzać, że urzędujący prezydent jest jedynie przedłużeniem władzy PiS.

Dziś Duda ma o wiele wyższe notowania niż jego była partia – czasami ta różnica dochodzi do 10 pkt proc. Zmniejszenie tej różnicy byłoby szansą dla opozycji. Jeśli prezydent zostanie w oczach wyborców zdekodowany jako de facto działacz PiS, wówczas może zostać pokonany. Jeśli jednak uda mu się zyskać opinię samodzielnego gracza, wygra pierwszą i drugą turę. Zadaniem zatem opozycji w nadchodzącej kampanii byłoby uczynienie z wyborów prezydenckich swoistego referendum na temat dalszego trwania PiS u władzy. W takiej narracji Duda musiałby polec, bowiem nigdy ugrupowanie Kaczyńskiego nie było popierane przez większość wyborców. Sukces „paktu senackiego" zasadzał się na tej prostej konstatacji. W maju należy go jedynie ubrać w nową formułę i narzucić wyborcom.

Związek z PiS to najpoważniejsza słabość urzędującego prezydenta, którą musi wyeksploatować opozycja, jeśli poważnie myśli o zwycięstwie. Ale niejedyna. Kolejną jest potencjalna śmieszność kandydata PiS – ma on bowiem predylekcję to strojenia min, wzruszania się swoimi przemówieniami, czułostkowości na granicy kiczu. To wszystko może go niszczyć w dobrze przeprowadzonej kampanii w mediach społecznościowych, bo jest potencjalnie „memotwórcze". Duda jest po prostu na wielu ujęciach zabawny, a nawet pocieszny, by wspomnieć zdjęcia z rozgrzewki do marszu z kijami czy – kultowe już – selfie z koniem w tle. Jedną z najbardziej destrukcyjnych metod walki politycznej jest ironia i obsadzanie przeciwnika w roli „króla obciachu". Udało się to PiS w odniesieniu do Bronisława Komorowskiego czy Ryszarda Petru, co przyczyniło się do ich porażek. Ale ta sama broń może być wykorzystana do walki z Dudą. Dostarczył on przez ostatnie pięć lat mnóstwa materiałów, które doskonale nadają się do ośmieszającej kampanii viralowej. O jej sile wiedzą już sztabowcy PiS, którzy od pewnego czasu stosują ją wobec kandydatki PO, uwypuklając szereg jej wpadek i przejęzyczeń. Na razie nie osiągnęli spodziewanego efektu, ale widać, że będą grać w tę grę. Jednak może być ona skutecznie zastosowana także wobec ich kandydata.

Kolejną słabością Dudy jest to, że od pięciu lat żyje pod kloszem i w warunkach cieplarnianych. Komplementowany przez swych podwładnych, chwalony przez prorządowe media, uwolniony od konieczności konfrontacji z przeciwnikami politycznymi, czerpiący z szacunku, jakim zawsze obdarza się urzędującą głowę państwa, kandydat PiS obrósł w polityczny tłuszcz, który może pozbawić go wigoru i kampanijnej czujności. O ile Kidawa-Błońska, Kosiniak-Kamysz, Biedroń czy Bosak są w ciągłej kampanii, o tyle on przespał ostatnie lata w bezpiecznym kokonie Pałacu Prezydenckiego – w otoczeniu pochlebców, którzy wmawiają mu jego wielkość, chwalą za bycie historycznym ojcem Trójmorza i inne tego typu mity. To raczej nie sprzyja woli walki i nie wyostrza społecznego słuchu, co może być zapowiedzią kłopotów w kampanii.

Jednym z tych kłopotów jest także... Krzysztof Bosak. Z punktu widzenia Dudy to najgorszy z możliwych wyborów Konfederacji. Gdyby jej reprezentantem był Korwin-Mikke lub jeszcze lepiej – Grzegorz Braun, wówczas na ich tle Duda mógłby się prezentować jako oaza racjonalności i konserwatyzmu. Ale Bosak nieco przypomina urzędującego prezydenta – jest ułożony, grzeczny, prawicowy, katolicki i nieco obły w formie. To oznacza, że może odbierać głosy Dudzie w pierwszej turze i nie jest powiedziane, że w większości oddać mu je w drugiej. Bo w interesie Konfederacji jest klęska obozu PiS, którego obecny prezydent jest ważnym elementem. Dlatego nie spodziewam się, by Bosak między pierwszą a drugą turą wezwał swoich wyborców do oddania głosu na Dudę. To zaś jest gratka dla opozycji liberalnej – w jej żywotnym interesie jest „pompowanie" kandydata Konfederacji, gdzie tylko mogą, bo każdy głos oddany na Bosaka jest głosem nieoddanym na Dudę.

Jest wreszcie kilka mniejszych spraw, które są niekorzystne dla kandydata PiS. Mogą one, dobrze przemyślane, działać na jego zgubę. Jedną z nich jest decyzja Kingi Dudy o wyjeździe z kraju. Nie ma chyba dla urzędującego prezydenta bardziej niszczącego obrazka, jak ten z jego córką opuszczającą Polskę w poszukiwaniu pracy. Jeśli ta sprawa byłaby podniesiona bez atakowania samej córki, ale z pretensjami do ojca, to może być bardzo niszcząca dla Dudy. Podobnie jak punktowanie za niespełnione obietnice – z kwestią frankowiczów czy nieudaną inicjatywą referendalną.

Ale podstawowy cel opozycji musiałby pozostać jeden – uczynienie z majowej elekcji referendum na temat dalszych rządów PiS, w którym Duda zostałby obsadzony jako podwładny Kaczyńskiego oraz lojalny funkcjonariusz partii rządzącej. Jest to o tyle łatwe, że podwójnie prawdziwe. Po pierwsze, bo rzeczywiście pierwsza kadencja prezydenta upłynęła pod znakiem wiernopoddańczych gestów z jego strony wobec PiS, łącznie ze słynnym (i żenującym, niestety) przemówieniem o wielkości Kaczyńskiego, wygłoszonym w Pałacu podczas jednej z uroczystości. A po drugie, bo stawką nadchodzących wyborów naprawdę jest przyszłość rządów PiS – jeśli Duda wygra, będą one przez następne trzy lata nienaruszone, ale jeśli przegra, obóz władzy rozsypie się jak domek z kart w ciągu kilku miesięcy, bowiem – mając swojego prezydenta oraz większość w Senacie – opozycja będzie mogła spokojnie przypatrywać się gniciu PiS i rozpadowi koalicji rządzącej.

Nic zatem prostszego, jak uświadomić tę oczywistą prawdę swoim wyborcom. W maju przekonamy się, czy liderzy opozycji byli do tego zdolni.

Autor jest politologiem, profesorem UŚ

W historii III RP urzędujący prezydenci raczej przegrywali walkę o reelekcję. Tylko Aleksandrowi Kwaśniewskiemu udało się przezwyciężyć to „fatum". Natomiast Lech Wałęsa oraz Bronisław Komorowski przegrali starania o drugą kadencję. Podobnie byłoby prawdopodobnie w przypadku Lecha Kaczyńskiego, którego urzędowanie przerwała tragiczna katastrofa lotnicza na kilka miesięcy przed wyborami, które miały przesądzić o tym, czy będzie kontynuował swoją misję. Wszystkie badania opinii publicznej były dla niego wówczas niekorzystne. Czy Andrzejowi Dudzie uda się powtórzyć sukces Kwaśniewskiego, czy raczej doświadczy tej samej klęski, jaka była udziałem Wałęsy i Komorowskiego?

Pozostało 91% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać