Ostrzelany we wtorek przez talibów polski patrol podróżował opancerzonym pojazdem Humvee, a żołnierze mieli na sobie najnowszy typ kamizelek kuloodpornych. Kiedy jednak Polacy opuścili pojazd, by odpowiedzieć ogniem na atak, 28-letni podporucznik Łukasz Kurowski został trafiony w udo. Kula uszkodziła mu tętnicę i mimo błyskawicznej pomocy zmarł po przewiezieniu do szpitala. Do końca służby w Afganistanie pozostało mu zaledwie dziewięć dni.
MON zapewnia, że polscy żołnierze są znacznie lepiej wyposażeni niż ci w Iraku, gdzie zginęło ich już 22. Mają lepsze wozy, kamizelki, środki łączności. -Ta śmierć to tragedia, ale jestem pewien, że morale naszych żołnierzy w Afganistanie nie osłabnie -zapewnia "Rz" major Wojciech Kaliszczak, rzecznik polskiego kontyngentu w Afganistanie. Wojskowi eksperci podkreślają, że ostrzelani żołnierze musieli opuścić pojazd. Napastnicy mogli bowiem w każdej chwili odpalić w jego stronę pocisk z granatnika. Żołnierze muszą w takiej sytuacji znaleźć inną osłonę i podjąć walkę.
Żonę żołnierza o tragedii poinformował specjalny zespół składający się z przedstawiciela dowódcy, kapelana i psychologa. MON zapewnia, że kobieta nie pozostanie bez wsparcia, jak to się zdarzało w przypadku rodzin żołnierzy poległych w Iraku. Pomoc ograniczała się wtedy do wypłaty odszkodowania i zorganizowania pogrzebu.
- Gwarantuję, że wojsko otoczy opieką żonę zabitego. W zależności od sytuacji możemy jej pomóc w znalezieniu pracy, przydzielić mieszkanie albo załatwić rentę. Otrzyma też odszkodowanie w wysokości 200 tysięcy złotych, bo na tyle są ubezpieczeni żołnierze w Afganistanie -mówi rzecznik MON Jarosław Rybak.
Za zabitego modlono się podczas nabożeństw zorganizowanych z okazji Święta Wojska Polskiego. Przemawiając przy Grobie Nieznanego Żołnierza, prezydent Lech Kaczyński tłumaczył, że polscy żołnierze na misjach w Iraku i Afganistanie strzegą pokoju. -Walczą z terroryzmem. Z terroryzmem, który jest również naszym wrogiem -mówił.