Siłę i częstość występowania cyklonów naukowcy łączą z rosnącą temperaturą powierzchni oceanu. Innymi słowy – z globalnym ociepleniem. Krytycy tego pomysłu argumentują, że nie ma żadnych dowodów na to, iż siła atlantyckich sztormów rzeczywiście rośnie. O cyklonach nad Pacyfikiem lub Oceanem Indyjskim trudno dyskutować, bowiem dotychczas zebrane dane są zbyt skąpe i nie można ocenić zmian w dłuższym czasie.
Teraz zwolennicy związku globalnego ocieplenia i intensywności huraganów dostali nowe argumenty. Badania, których wyniki publikuje dzisiejsze wydaniu magazynu naukowego „Nature”, jednoznacznie potwierdzają, że w ostatnich dziesięcioleciach sztormy przybierają na sile.
Aby sprawę zbadać zespół dr Jamesa Elsnera z Uniwersytetu Stanowego Florydy zebrał informacje z ostatnich 25 lat. Analizowano obserwacje meteorologiczne oraz zdjęcia satelitarne. Naukowcy skupili się oczywiście na północnym Atlantyku (występujące tam huragany uderzają w wybrzeża Stanów Zjednoczonych, powodując znaczne zniszczenia). Ale pod uwagę wzięli również część Oceanu Indyjskiego i Pacyfik.
Przedstawione przez amerykański zespół wyliczenia świadczą, że podczas ostatnich trzech dekad wzrosła siła najpotężniejszych huraganów. Im większy cyklon – tym większa zmiana.
„Tropikalne cyklony nad Atlantykiem stają się średnio coraz silniejsze, co związane jest ze wzrostem temperatury powierzchni oceanu” – wielokrotnie podkreślają badacze na łamach „Nature”. „Wyliczone przez nas wyniki potwierdzają hipotezę, że ocieplenie powierzchni Atlantyku oznacza, że jest więcej energii, która może być przekształcona w energię wiatru cyklonu”.