Niech PO rządzi dwie kadencje

Nie można brać udziału w Formule 1 bez bolidu – mówi Włodzimierz Cimoszewicz o walce o prezydenturę

Aktualizacja: 20.11.2009 07:30 Publikacja: 19.11.2009 21:06

<Włodzimierz Cimoszewicz jest niezależnym senatorem. Dwukrotnie kandydował na prezydenta Polski

<Włodzimierz Cimoszewicz jest niezależnym senatorem. Dwukrotnie kandydował na prezydenta Polski

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

[b]RZ: Czy dojrzał pan już do politycznej emerytury?[/b]

[b]Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, senator niezależny:[/b] I tak, i nie. Chętnie zająłbym się sprawami osobistymi i swoimi hobby. Z drugiej strony ciągle nie jest mi obojętne to, co się w Polsce dzieje. Zwłaszcza że procesy, które teraz zachodzą w naszym społeczeństwie, są bardzo ważne.

[b]Więc co będzie zwieńczeniem pana kariery politycznej i zawodowej?[/b]

Z dwóch osiągnięć jestem szczególnie dumny – z przyczynienia się do integracji Polski z Unią Europejską i przyłożenia ręki do uchwalenia obecnej konstytucji.

[b]I to panu wystarczy? Nie chce pan zostać prezydentem Unii Europejskiej albo przynajmniej prezydentem Polski?[/b]

To nie stanowiska są ukoronowaniem kariery, tylko dzieła. Jestem pewien, że wielu prezydentów zamieniłoby swój urząd na szansę tworzenia konstytucji. My w Polsce tego nie rozumiemy. Obnosimy się ze swoją estymą dla Konstytucji 3 maja, której 99 proc. Polaków w ogóle nie zna. W gruncie rzeczy czcimy legendę, a nie konkretną treść. Za to nie bardzo przejmujemy się obowiązującą konstytucją. A w moim przekonaniu jest to jedna z najbardziej udanych i najbardziej demokratycznych konstytucji współczesnego świata. Przyłożenie ręki do takiej konstytucji to jest rzecz niepowtarzalna i z mojego punktu widzenia niczego więcej nie mogę osiągnąć.

[b]To walka o prezydenturę Polski w ogóle pana nie pociąga?[/b]

To prawda, z punktu widzenia osobistych ambicji w ogóle mnie to nie interesuje. W 1990 roku walczyłem o prezydenturę, żeby pokazać społeczeństwu akceptowalną twarz lewicy. A 15 lat później istotnym powodem była perspektywa wyłonienia PO – PiS po wyborach parlamentarnych. Uważałem wówczas, że powstanie radykalnie prawicowa większość konstytucyjna, która zdecydowanie przemebluje Polskę. Dlatego próbowałem stworzyć przeciwwagę dla tego układu.

[b]

Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Co prawda PO – PiS nie powstał, ale w Polsce rządzi umiarkowana prawica i wszystko wskazuje na to, że jeżeli straci władzę, to na rzecz radykalnej prawicy. Gdzie tu równowaga?[/b]

To jednak nie to samo. Oba te środowiska tak sobie wzajemnie naszkodziły, że nie będą ze sobą współpracowały. Możliwość powstania koalicji PO – PiS już nie wchodzi w grę.

[b]W sprawie konstytucji te partie mogą się jednak dogadać.[/b]

Rzeczywiście, jedni i drudzy od dawna mają ochotę pomajstrować przy konstytucji. Na szczęście chcą zmienić co innego i mam nadzieję, że się nie porozumieją. Bo osobiście jestem zdecydowanym przeciwnikiem manipulowania przy konstytucji przy byle okazji. Tym bardziej że proponowanym zmianom towarzyszy naiwna nadzieja, że po ich wprowadzeniu znikną wszelkie problemy w funkcjonowaniu naszego państwa. Tymczasem źródłem problemów nie jest konstytucja, tylko niski poziom kultury politycznej sprawiający, że politycy nie chcą ze sobą współpracować.

[b]Skoro ciągle chce pan wpływać na polityczną rzeczywistość, to dlaczego nie chce pan wpłynąć na sytuację lewicy? To, co się dzieje w tym środowisku, chyba pana nie zadowala?[/b]

Sytuacja lewicy jest fatalna. I gdyby w Polsce działo się coś bardzo złego, gdybyśmy mieli do czynienia chociażby z rządami radykalnej prawicy zagrażającymi prawidłowemu funkcjonowaniu państwa, to nieobecność lewicy można by uznać za prawdziwy dramat. Na szczęście radykalna prawica została odsunięta od władzy i w tym przypadku osłabienie lewicy nie ma aż takich negatywnych konsekwencji.

[b]Polska obejdzie się bez lewicy?[/b]

Teoretycznie jest to możliwe, a Irlandia jest tego przykładem. Jednak na dłuższą metę taki wariant mógłby być czynnikiem destabilizującym scenę polityczną. W tej chwili duża część wyborców głosuje na PO głównie po to, żeby zablokować powrót do władzy PiS. Ale wystarczy, żeby elektorat PO zniechęcił się do wyborów i sytuacja polityczna nagle się zmieni. Z tego punktu widzenia konieczna jest szersza oferta na scenie politycznej. Osobiście uważam też, że po 20 latach nieustannych zmian politycznych pora na pewne uspokojenie sytuacji. Odrobina stabilności i ciągłości w sprawowaniu władzy wykonawczej leży w interesie państwa i społeczeństwa.

[b]Czy to znaczy, że byłoby dobrze, gdyby Platforma ponownie wygrała wybory i rządziła drugą kadencję?[/b]

Z dzisiejszego punktu widzenia i w tych warunkach, które mamy – to tak.

[b]A czy dobrze byłoby również, żeby Donald Tusk został prezydentem? Zagłosowałby pan na niego?[/b]

Gdybym miał do wyboru Tuska i Kaczyńskiego, to na pewno poparłbym Tuska. Jeżeli będzie inny wybór, to się zastanowię. Poprę tego, kto zagwarantuje, że Lech Kaczyński nie będzie wybrany ponownie, bo uważam go za bardzo złego prezydenta, który przynosi wiele szkody polskiemu państwu.

[b]W jednym z wywiadów powiedział pan, że w obliczu możliwej reelekcji Lecha Kaczyńskiego nie odrzuca pan możliwości kandydowania w wyborach prezydenckich. [/b]

Ta deklaracja była wymuszona przez dziennikarza. Teoretycznie jest to możliwe, choć nie przewiduję, by spełnił się taki scenariusz. Co prawda wiele osób zwraca się do mnie w tej sprawie i często jestem zaskoczony tym, kto się do mnie zwraca. Niestety, ci ludzie dosyć naiwnie podchodzą do mechanizmów politycznych. Nie bardzo rozumieją, że za kotarą, przed którą występują osoby rywalizujące o urząd prezydenta, stoją całe armie ludzi i grube pieniądze. Ja tym nie dysponuję i przyjmuję to do wiadomości. Nie można startować w wyścigach Formuły 1, gdy się nie ma bolidu.

[b]Nie żal panu? Prawdopodobnie miałby pan szanse na zwycięstwo, bo wyraźnie widać poszukiwanie trzeciego kandydata. A poza tym nikt by panu nie próbował wyciągać osobistych grzeszków, bo po historii z Anną Jarucką byłoby to mało wiarygodne. [/b]

Być może tak. Ale cztery lata temu też istniała szansa na wygraną. Niektóre sondaże robione przed oskarżeniem mnie o rzekome fałszowanie oświadczeń majątkowych dawały mi nawet 40 procent poparcia. Na marginesie chcę powiedzieć, że w tej sprawie toczyło się postępowanie w prokuraturze i warszawskiej Izbie Skarbowej. W obu przypadkach nie stwierdzono naruszenia prawa.

[b]Ciągle boli pana ta sprawa?[/b]

Moje osobiste emocje mają znaczenie drugorzędne. Do dzisiaj jednak nie mogę się pogodzić z faktem, że nasze państwo, jego instytucje, także media, przeszły do porządku dziennego nad oskarżeniami pani Jaruckiej. A przecież doszło do oczywistego zdeformowania wyborów prezydenckich. Nikt się tym nie zajął, nie skomentował tego.

[b]Pan też nie zaskarżył wyniku wyborów prezydenckich do Sądu Najwyższego.[/b]

Nie miałem podstaw. Wybory nie zostały sfałszowane. Zostały zdeformowane. To nie Sąd Najwyższy jest od takich sytuacji, tylko wolne media i prokuratura. Analogiczna sytuacja miała miejsce we Francji podczas wyborów prezydenckich. Przy wykorzystaniu fałszywki starano się skompromitować Nicolasa Sarkozy’ego. Media w ciągu kilku dni zdemaskowały tę intrygę, a Sarkozy tylko na tym skorzystał jako ofiara fałszerstwa. A więc społeczeństwo może się bronić przed takimi patologiami. W Polsce, jak się okazało, jesteśmy całkowicie bezradni i bezbronni w takich przypadkach. I nie ma w nas siły ani ochoty, żeby się temu sprzeciwić.

[wyimek]Prezydent Aleksander Kwaśniewski mówił do PiS „nie idźcie tą drogą”. Trzeba to było powiedzieć lewicy[/wyimek]

[b]Uważa pan, że jest to wynik słabości mechanizmów demokratycznych czy niechęci do pana jako kandydata lewicy, skompromitowanej wówczas licznymi aferami?[/b]

Nie sądzę, by była to osobista niechęć do mnie. Raczej niski poziom świadomości demokratycznej. Od zmiany ustrojowej upłynęło już 20 lat, a odruchy obywatelskich zachowań zdarzają się bardzo rzadko. Do takich pozytywnych przypadków zaliczam skokowy wzrost frekwencji w wyborach parlamentarnych w 2007 roku. Niestety, na co dzień to się nie zdarza.

[b]Nie chce pan, lub nie może, kandydować na prezydenta jako przedstawiciel lewicy. To co będzie z tym środowiskiem i z SLD?[/b]

To pytanie do wróżki. A mówiąc poważnie, sytuacja wygląda fatalnie. Decyzje liderów SLD to jedno wielkie pasmo błędów politycznych. Nie chcę być okrutny wobec młodych ludzi, którzy kierują partią, zwłaszcza że zaraz się odszczekują, ale oni nie postrzegają polityki jak dorośli ludzie, tylko jak nieopierzeni studenci. Ich zachowania przypominają mi wybory do ZSP na drugim roku moich studiów – w jednym końcu korytarza namawiali się jedni, w drugim drudzy, a wszyscy kombinowali tylko, jak ograć konkurentów. W dorosłej polityce nie o to chodzi. Gra toczy się o to, żeby mieć realny wpływ na wydarzenia i sytuację we własnym kraju. Rozsądne ugrupowanie powinno więc tak się zachowywać, by popychać większość parlamentarną do rozwiązań bliskich własnemu programowi, a nie obrzucać tę większość kamieniami. Tymczasem ten radykalizm w krytyce rządu w niektórych wypadkach jest ewidentnie niesłuszny i przez to mało wiarygodny.

[b]

SLD musi jakoś zaznaczyć swoją odrębność na scenie politycznej.[/b]

Ale gdy się raz straci wiarygodność, to potem można powiedzieć tysiąc słusznych rzeczy, a ludzie i tak nie przyjmą tego do wiadomości. Poza tym cele i ambicje kierownictwa SLD są obliczone na 10 – 12 procent poparcia w wyborach parlamentarnych. W moim przekonaniu to jest klęska, bo SLD nie jest pożądany jako potencjalny koalicjant, a więc skazuje się na długotrwałą opozycję. Niestety, liderzy lewicy nie potrafią zawalczyć o szerszy elektorat. Chociażby dlatego, że w ogóle nie rozumieją swojego pokolenia. Dzisiejsze trzydziestolatki nigdy nie zetknęły się z państwem, które jest gwarantem bezpieczeństwa socjalnego. Mniej boją się świata i rzeczywistości. Znają języki, mogą więc pojechać za granicę i tam poszukać pracy. To prawda, że wielu z nich pracuje na zmywaku, ale ja z doktoratem z prawa międzynarodowego pojechałem hodować świnie i wcale nie uważam, że mnie to degraduje. Krótko mówiąc, ci młodzi ludzie czego innego oczekują od polityków lewicy.

[b]To może w ogóle nie potrzebują lewicy?[/b]

Na pewno nie potrzebują tradycyjnej lewicy, jaką reprezentuje dziś SLD. Ale mądra lewica, która odwołuje się do idei sprawiedliwości, wyrównywania szans, może nawiązać dialog z tymi ludźmi. Jeżeli jednak tego nie zrobi, to te trzydziestolatki za 15 lat dorobią się materialnie, przestaną być wrażliwe na sprawiedliwość społeczną, tylko staną się zwykłymi mieszczuchami, którzy będą bronili swojego statusu materialnego. Dlatego błędy dzisiejszej lewicy mają podwójny wymiar – w krótkim okresie marginalizują tę formację, a w przyszłości mogą doprowadzić do pojawienia się pokolenia konserwatywnego. Wielokrotnie rozmawiałem o tym z panami Wojciechem Olejniczakiem i Grzegorzem Napieralskim. Wydawało mi się, że słuchają z zainteresowaniem i zrozumieniem, ale w praktyce wyciągali zupełnie inne wnioski niż ja. Z tego wynika, że pewnie nie jesteśmy w stanie się porozumieć. Zresztą nie widzę w tej chwili na lewicy ludzi, którzy jako politycy potrafiliby zawrócić ją z tej złej drogi, którą kroczy. Aleksander Kwaśniewski ostrzegał kiedyś PiS słowami „nie idźcie tą drogą”. Trzeba to było powiedzieć lewicy.

[b]Podejrzewam, że przychodzą do pana emisariusze, którzy twierdzą, że pan jest jedyną nadzieją na zawrócenie lewicy z niewłaściwej drogi. Co pan im odpowiada?[/b]

Bywa, że przychodzą. Ale ja znam mechanizmy partyjne. Wiem, że w partii racjonalne argumenty niewiele znaczą. Największe znaczenie mają nieformalne porozumienia zawierane gdzieś na korytarzach lub przy kielichu. To nie dla mnie. Moje polityczne emploi nie pasuje do tej sztuki. Poza tym nie zachwyca mnie obowiązujący model partii, która coraz bardziej przypomina stado prowadzone przez barana z największymi rogami.

[b]Starzy działacze SLD zawsze mówili, że jest pan politycznym solistą, który gra wyłącznie na siebie.[/b]

To, że jestem solistą, to prawda. Ale ten dodatek o graniu na siebie to już złośliwostka. Jako poseł zawsze robiłem to, co uważałem za właściwe i pożyteczne dla wyborców. Dlaczego miałbym się komuś podporządkować i rezygnować z tego, co uważam za słuszne?

[i] —rozmawiała Eliza Olczyk[/i]

[b]RZ: Czy dojrzał pan już do politycznej emerytury?[/b]

[b]Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, senator niezależny:[/b] I tak, i nie. Chętnie zająłbym się sprawami osobistymi i swoimi hobby. Z drugiej strony ciągle nie jest mi obojętne to, co się w Polsce dzieje. Zwłaszcza że procesy, które teraz zachodzą w naszym społeczeństwie, są bardzo ważne.

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!