Można powiedzieć, że zbyt prostym. Ale wyborcy to lubią. Tu jest ta psychologiczna tajemnica – ludzie, skoro sami są nieufni, wolą kogoś, kto przychodzi i sprawia wrażenie, że oferuje im trochę czegoś lepszego. Czyli zaufania.
[b]To zdaje się być bardzo prosty zabieg socjotechniczny. I żaden polityk na to wcześniej, przez minione 20 lat, nie wpadł?[/b]
Lech Wałęsa sporo obiecywał. To był początek. Była wtedy wiara, że wszystko możemy zrobić, że mamy ufać sobie samym. Ale jak to z początkami bywa, także ten rozjechał się w rozmaitych sporach. Potem rzeczywiście tego nie było. Teraz dobrze się pamięta i ocenia obecnego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka. To nawet zabawne, bo gdy był premierem, szło mu nieporównanie gorzej niż teraz Tuskowi.
[b]Pod koniec premierowania miał nawet fatalne oceny.[/b]
Przyjrzałem się właśnie notowaniom kolejnych premierów, szczególnie tych, którzy rządzili dłużej niż kilkanaście miesięcy.
[b]I jakie są wnioski?[/b]
I Miller, i Buzek mieli na początku przewagę zaufania. A później – jak wynika z wykresów CBOS – czerwona linia nieufności przecina czarną linię zaufania i zaczyna się szybko piąć do góry. Podobnie było z Jarosławem Kaczyńskim. A Tusk jest teraz w niebezpiecznym dla polityka momencie, liczba osób źle oceniających jego premierowanie zaczyna przecinać liczbę osób dobrze oceniających.
[b]Jak sam pan powiedział, poprzednicy mieli gorzej.[/b]
Tak, Tusk i tak ma dużo lepsze wyniki niż poprzednicy. Trzeba to obiektywnie przyznać. Wiem, że niektórzy powiedzą, iż jest to skutek medialnej polityki. Ale to niczego nie tłumaczy.
[b]To jakie jest pana zdaniem wytłumaczenie?[/b]
To skutek konsekwentnego przekazu: my wolimy zaufać. Rzetelnie ten rząd będziemy mogli ocenić dopiero za rok.
[b]Dlaczego akurat za rok? Dotychczas taką cezurą dla premiera był półmetek rządów.[/b]
Wtedy dopiero będziemy mogli ocenić, na ile kryzys gospodarczy został przetrzymany, opanowany. Konsekwencje wydarzeń gospodarczych będą się teraz ujawniać. Nastroje społeczne się pogarszają, ale ciągle pesymiści są jeszcze w mniejszości. Nadchodzące miesiące są kluczowe. I to nie tylko od strony ekonomicznej, ale przede wszystkim społecznych konsekwencji kryzysu. I oceny umiejętności rządu „ucieczki do przodu” z tej kryzysowej sytuacji.
[b]PO dzisiaj ma lepsze notowania o prawie 10 pkt proc., niż uzyskała podczas wyborów w 2005 r. I to mimo np. afery hazardowej, nazywanej przez niektórych tzw. aferą albo skandalem. To jakiś cud?[/b]
Nie będę się z panią kłócił, czy była to afera, czy skandal. Ja szukam elementów socjologicznych w tej układance. Kto jest bardziej chętny, by głosować na PiS: ludzie starsi, biedniejsi, gorzej wykształceni. Rolnicy. To jest klasyczny elektorat niezadowolony i nieufny. Oni zawsze będą – podejrzliwie – swoje wiedzieć. Jednak PiS nie pozyskał sobie innych, nowych zwolenników. Były pomysły, by PiS zabierał się do przedsiębiorców. Ale nic z tego nie wynikło. Ten wątek jakoś zanikł. Nie rozumiem dlaczego.
[b]Kilkanaście lat temu był pan doradcą Donalda Tuska. Jak przez ten czas zmienił się Tusk jako przywódca?[/b]
On był wtedy młodym człowiekiem, a ja wicemarszałkiem Sejmu. Nie byłem jego doradcą, po prostu rozmawialiśmy. I tak naprawdę zawsze była w nim ta twardość, która zaskakuje ludzi nieznających go. Istotę tej twardości określiłbym tak: Jestem tutaj w pewnym celu politycznym, i tylko ten cel jest ważny.
[i]Jacek Kurczewski jest profesorem socjologii. Skończył studia na Uniwersytecie Warszawskim. Kieruje Katedrą Socjologii Obyczajów i Prawa w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W czasach PRL był doradcą „Solidarności”, uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu. Był posłem z list KLD i wicemarszałkiem Sejmu I kadencji. Jest członkiem polskiego Komitetu Helsińskiego. Ostatnio wydał „Ścieżki emancypacji. Osobista teoria emancypacji ustrojowej w Polsce”[/i]