- Podstawą funkcjonowania rządu jest posiadanie większości parlamentarnej. Gdyby okazało się, że rząd jej nie ma, możliwe są różne scenariusze - powiedział Sasin w Polsat News, pytany, czy rząd poda się do dymisji, jeśli przegra głosowanie dotyczące wyborów korespondencyjnych. Jak dodał, „zweryfikuje ono przynależność do Zjednoczonej Prawicy”.
- Dzisiaj bym niczego nie przesądzał, bo głosowanie w Senacie, ono jest pierwszym etapem. Potem głosowanie w Sejmie jest drugim etapem. Trudno dzisiaj przesądzać jaki będzie wynik tych głosowań, to są rzeczywiście głosowania, które pewnie będą wisiały na włosku - zastrzegł minister aktywów państwowych.
- Przed nami jeszcze wiele godzin rozmów, dyskusji, przekonywania i mam nadzieję, że zdecydowana większość polityków Porozumienia zagłosuje za tą ustawą jednak - dodał.
Sasin powiedział, że Poczta Polska „jest przygotowana i wszystkie instytucje państwa są przygotowane” do wyborów korespondencyjnych. - Natomiast nie ma w dalszym ciągu prawa, które pozwalałoby te wybory przeprowadzić w tym terminie, a nie ma tego prawa dlatego, że Senat i pan marszałek (Tomasz) Grodzki postanowili procedować tę ustawę w taki sposób, żeby ona weszła w życie jak najpóźniej, tym samym uniemożliwić odbycie się tych wyborów 10 maja - przekonywał.
- Oczywiście, gdybyśmy założyli, że ta ustawa weszłaby w życie co najmniej te siedem dni przed wyborami, to wtedy ta data (10 maja) byłaby do spełnienia. Natomiast dzisiaj, kiedy już wiemy, bo co innego zapowiedzi, a co innego fakty, w polityce tak się zdarza, że zapowiedzi nie zawsze się pokrywają z faktami, dzisiaj już jesteśmy mądrzejsi o tę wiedzę. Wiemy, że Senat postanowił rzeczywiście uniemożliwić przeprowadzenie tych wyborów 10 maja, możemy stwierdzić, że sytuacja jest taka, że te wybory 10 maja pewnie odbyć się, z tych powodów, o których mówiłem, nie mogą - stwierdził wicepremier. Dodał, że jest „za wcześnie, by mówić o planie B” na wybory.