Na czwartkowym berlińskim spotkaniu wiceszefów niemieckiego MSW Christopha Bergnera i polskiego MSWiA Tomasza Siemoniaka, odpowiedzialnych za problematykę mniejszości narodowych, będą obecni przedstawiciele organizacji polonijnych w Niemczech i mniejszości niemieckiej w Polsce.
– To wyjątkowe wydarzenie – podkreśla Marek Wójcicki, prezes Związku Polaków w Niemczech Rodło. – Mogło do niego dojść wskutek zdecydowanej postawy polskiego rządu, ale i przychylnego stanowiska wiceministra Bergnera.
Według prezesa Rodła dobry klimat do załatwienia sprawy statusu polskiej mniejszości stworzyła twarda postawa ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego podczas grudniowego spotkania ze swym niemieckim odpowiednikiem Guido Westerwellem. – Ale też wywiad sprzed tygodnia w „Die Welt”, w którym Sikorski jednoznacznie opowiada się za aktem sprawiedliwości w postaci nadania nam przywilejów identycznych z tymi, jakimi cieszy się mniejszość niemiecka w Polsce.
Tymczasem według niemieckich przepisów mniejszość polska formalnie nie istnieje. Taki status straciła na podstawie hitlerowskiego dekretu w 1940 r. Strona niemiecka przyznaje, że dekret stracił moc prawną po II wojnie światowej. Ale obowiązywał kilka lat. Według ekspertyzy wykonanej dla polskiego MSZ – był nieważny od samego początku, co wymusza przywrócenie stanu prawnego sprzed 1940 r. A to oznacza m.in. zwrot skonfiskowanego majątku Rodła. – Na podstawie danych hitlerowskiego MSW szacujemy go na ok. 350 mln euro – mówi Wójcicki.
To jeden z postulatów uzgodnionych z przedstawicielami polskiego rządu. Listę otwiera kwestia rehabilitacji członków Związku Polaków w Niemczech, zsyłanych do obozów koncentracyjnych. – Doczekali się jej dezerterzy Wehrmachtu, homoseksualiści itp. – wylicza Wójcicki.