Nie przebrzmiały jeszcze echa burzy, która wybuchła, gdy na jaw wyszło, że w zamieszkanej przez Arabów części Jerozolimy powstanie 1600 mieszkań dla Żydów. Ta informacja wywołała wyjątkowo ostrą reakcję USA – Izrael skrytykował przebywający tam z wizytą wiceprezydent Joe Biden. Palestyńczycy ogłosili zaś, że zrywają wszelkie kontakty z Izraelem.
Tymczasem, jak ujawnił izraelski dziennik “Haarec”, owe 1600 mieszkań to zaledwie wierzchołek góry lodowej. W najbliższych latach we wschodniej Jerozolimie ma powstać w sumie 50 tysięcy mieszkań dla Żydów. Projekty poszczególnych osiedli są albo w ostatniej fazie planowania, albo lada dzień zacznie się ich realizacja.
Wykonawcami mają być prywatne firmy, ale pieczę nad wszystkim będzie sprawować izraelskie Ministerstwo Budownictwa. Ważną rolę w projekcie odgrywają lobbujące na jego rzecz prawicowe organizacje żydowskich osadników. Według władz ambitne przedsięwzięcie ma być odpowiedzią na przeludnienie miasta.
Zdaniem obserwatorów projekt ma jednak w rzeczywistości cel polityczny, a jego konsekwencje mogą być olbrzymie.
– Jeśli nasz rząd zrealizuje ten projekt, zawarcie pokoju na Bliskim Wschodzie stanie się niemożliwe – mówi “Rz” Orly Noy z jerozolimskiej organizacji Ir Amim. – Przyszłe porozumienie pokojowe z Palestyńczykami musi bowiem obejmować podział miasta – dodaje.