Halicki: Kaczyński namawia do schizmy w Kościele

Prezes PiS używa krzyża przeciw biskupom – mówi poseł PO Andrzej Halicki

Publikacja: 20.09.2010 22:07

Tandem Tusk – Schetyna żyje i jeszcze niejeden raz zaskoczy analityków sceny publicznej – zapewnia A

Tandem Tusk – Schetyna żyje i jeszcze niejeden raz zaskoczy analityków sceny publicznej – zapewnia Andrzej Halicki

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Bronisław Komorowski powinien zamieszkać w Zamku Królewskim, jak proponuje Lech Wałęsa?

Andrzej Halicki, szef mazowieckiej PO:

Śmieszne pytanie.

Wałęsa zarzekał się, że mówi to na serio.

Komorowski jest osobą, która bardzo nie lubi wprowadzać do swojego życia dodatkowych ograniczeń i barier. Stąd bardzo niechętnie przyjmuje do świadomości, że jako prezydent musi zmienić tryb życia. Poprzedni prezydenci wybierali Pałac Prezydencki, on może podejmie inną decyzję, ale na pewno nie zamek.

Wygląda na to, że prezydent Komorowski został zablokowany przez Jarosława Kaczyńskiego tym, co się dzieje przed pałacem. Nawet stwarza wrażenie, że obawia się w nim zamieszkać.

Jarosław Kaczyński próbuje wykorzystać to miejsce do permanentnej demonstracji politycznej skierowanej przeciwko państwu. Nie dość, że to mu się nie udaje, to jego agresja przybiera postać karykaturalną nawet dla zwolenników.

Nie zauważyłam. Ale prezes PiS jest na pewno skuteczny w jednej sprawie: prezydent Komorowski właściwie nie ma się gdzie podziać.

Tam, gdzie pracuje, mógłby mieszkać z małżonką. A na razie tego nie robi z zupełnie innych powodów. Mówiłem o nich na początku. Że ciężko mu się przyzwyczaić do warunków, które ograniczają tę jego naturalną skłonność do zachowania prywatności.

Prezydent jest chyba "zablokowany" nie tylko w kwestii zamieszkania w pałacu? Jest mało widoczny.

Prezydent normalnie pracuje. Uważam natomiast, że na Krakowskim Przedmieściu mamy do czynienia ze swoistym Hyde Parkiem. Parę osób urządza tam permanentne konferencje prasowe. Wszyscy jesteśmy tym zmęczeni i odbiorców tych konferencji jest coraz mniej.

Czy podziela pan opinię premiera Donalda Tuska w sprawie przeniesienia krzyża, że lepiej późno niż wcale? Z naciskiem na "późno"?

Jak najbardziej. Czas łagodzi emocjonalne reakcje i gdy dochodzi do głosu rozum, to widać wyraźnie, że Jarosław Kaczyński używa krzyża także przeciwko biskupom i Kościołowi. Już w sposób oczywisty namawia do schizmy w Kościele. To nie ma nic wspólnego z pamięcią osób, które zginęły w katastrofie.

Dlaczego pan twierdzi, że namawia do schizmy?

Bo namawia do niesubordynacji, również wobec stanowiska Kościoła w tej sprawie.

Przecież hierarchowie kościelni są w tej sprawie podzieleni. Nie widzi pan tego?

Nie widzę żadnych podziałów w stanowisku Kościoła. Kościół jednoznacznie głosi, że nie wolno używać sprawy krzyża do walki politycznej. Istotnym elementem porozumienia z Kościołem było przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny. Krzyż mógł uczestniczyć w pielgrzymce do Częstochowy, tak jak chciało wiele rodzin tragicznie zmarłych. Mógł pojechać w organizowanej pielgrzymce do Smoleńska. Ale tzw. obrońcy krzyża z tym wszystkim się nie zgadzali, część z nich wręcz wołała w stronę księży: esbecy, judasze i inne tego typu epitety.

Ale przecież nie robił tego Jarosław Kaczyński?

Kaczyński mówił, że oni mają rację. Daje na to przyzwolenie. Co to jest, jak nie prowokowanie do niesubordynacji, do działań antykościelnych?

Krytykuje pan działania prezesa PiS. Ale może w tym, co robi, jest metoda i polityczny plan?

Metodą jest prowokacja, o czym wyraźnie powiedział. Ale nie damy mu satysfakcji. Nie będziemy odpowiadać na prowokacje w sposób, który uczyniłby Jarosława Kaczyńskiego męczennikiem. Odpowiedź może być tylko jedna – ignorowanie go.

Prezes PiS ma poparcie części hierarchów, dyrektora Radia Maryja, związku zawodowego "Solidarność", który niebawem zapewne wyjdzie na ulice. To chyba spora siła?

Z tym poparciem to niespecjalnie się zgadzam. I czym innym jest nawoływanie przez Kaczyńskiego do niesubordynacji, faktycznie do walki z państwem, a czym innym są intencje wielu grup upominających się o różne kwestie pracownicze. Jedyne, o co chodzi Kaczyńskiemu, to być w centrum uwagi. Mówi o kampanii samorządowej, a robi wiec z pochodniami, który jak najgorzej się kojarzy. To nie ma nic wspólnego z kampanią samorządową. I od dawna żadna merytoryczna uwaga z ust Jarosława Kaczyńskiego w parlamencie nie padła.

Nie odpowiedział pan na pytanie o demonstracje "S".

Mówię, że prezes PiS w żadnym stopniu nie odpowiada na zapotrzebowanie grup pracowniczych. Ze związku chce uczynić formację, która będzie w sposób fizyczny wspierała jego osobiste oczekiwania. Jego egoizm jest bardzo widoczny, nie ma nic wspólnego z celami, które stawia sobie związek. Odwrotnie – Jarosław Kaczyński jest hubą, która wypija soki z różnych środowisk.

Czy przygotowujecie się jako PO i rząd na zapowiadane manifestacje "S", czy udajecie, że nic się nie dzieje?

Będą to robić odpowiednie do tego instytucje. Policja będzie dawała zabezpieczenie manifestacji, będzie reagowała w zależności od potrzeb.

A polityczne przygotowanie?

Politycznie potrzebny jest dialog w Komisji Trójstronnej. Tam jest miejsce, by spory miały swój finał. Natomiast jeśli chodzi o "Solidarność", jesteśmy przygotowani na to, że spory merytoryczne rzadko bywają rzeczywiście merytoryczne. Bardzo często dają obrazek palenia opon na ulicach. Do tego jesteśmy przyzwyczajeni.

To może o czym innym. Czy przyzwoity człowiek może być w jednej partii z Januszem Palikotem? Socjolog Zdzisław Krasnodębski twierdzi, że nie.

Czy Krasnodębski chce powiedzieć, że 50 tys. członków PO to osoby, które się zachowują i myślą jak Palikot? To jakaś bzdura. Ja nie rozumiem Janusza Palikota. Bo mógłby zrobić wiele z tych rzeczy, które deklarował w ramach PO. Wszystko, co zapowiadał w komisji "Przyjazne państwo", czeka na niego.

To jaki będzie los Palikota?

Zadecyduje o sobie sam, bo jest człowiekiem dorosłym. Albo będzie widział sens działania w PO, albo będzie poza nią.

Czyli wszystkie karty w ręku w tej sprawie ma Palikot? Jak będzie chciał, to zostanie, a wy go zaakceptujecie?

Jeśli będzie jedną nogą w PO, a drugą w budowanej przez siebie strukturze, która zamierza z PO walczyć, to nie ma dla niego miejsca w partii. Takiego rozdwojenia jaźni być nie może. Musi być w jednej albo w drugiej formacji.

Co by pan mu radził?

Radziłbym Palikotowi, żeby zmierzył się ze swoimi ambicjami na swój własny rachunek. Niech wykaże, że rzeczywiście ma priorytety, które podziela większość społeczeństwa. Bo twierdzi, że ma badania, które na to wskazują. Niech sprawdzi się w realnym działaniu, bo z komisją "Przyjazne państwo" to mu niespecjalnie wyszło.

Czyli stawiając kropkę nad "i" radziłby mu pan, żeby odszedł z Platformy?

Będzie mógł sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak, jak mówi. Czy wszyscy mu sprzyjają, a on jest uziemiony przez PO.

Jest pan za 25 członkami nowego zarządu PO, czy za 35, jak proponował Tusk?

Jestem oczywiście za mniejszym zarządem. Bo jego funkcjonalność będzie lepsza, gdy będzie mniejszą grupą osób. Choćby z punktu widzenia możliwości zebrania się.

Czyli jest pan w obozie Grzegorza Schetyny, który chciał 25 osób w zarządzie?

W ogóle nie ma obozów.

Pana koledzy mówią publicznie, że są.

Znając obu bardzo długo, potwierdzam, że tandem Tusk – Schetyna żyje i jeszcze niejeden raz zaskoczy analityków sceny publicznej. Bo to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy tandem w polskiej polityce po 1989 r. Znakomicie się uzupełniający i współpracujący ze sobą. Dziś z różnych miejsc, a nie tylko w ramach partii czy rządu. To współdziałanie ma dużo większe znaczenie i dużo większy wymiar.

Czyli całym sercem popiera pan triumwirat: Tusk – Komorowski – Schetyna?

Tak. Zawsze tam, gdzie jeden wódz, jest dużo większa skłonność do popełniania błędów, a gdzie kolegialna współpraca, jest lepsza formuła do podejmowania dobrych decyzji. A wracając do zmian w zarządzie, które musi zatwierdzić zjazd. Najprawdopodobniej wejdą do niego z automatu szefowie wszystkich 16 regionów. A to oznacza, że w podejmowaniu decyzji, choćby dotyczących list wyborczych, bez nas nic się nie wydarzy.

Kto jeszcze ma wejść do poszerzonego zarządu? Jakie ustalenia poczyniliście w czwartek podczas spotkania szefów regionów z Tuskiem?

Uzgodniliśmy, że chcemy, by rzeczywiście był to 25-osobowy zarząd. A liczba wiceprzewodniczących, oprócz pierwszego wiceprzewodniczącego, była bliska trzech.

Pierwszy wiceprzewodniczący, czyli Schetyna?

Tusk publicznie powiedział, że chce go rekomendować. Bo ten duet bardzo sobie ceni.

A pozostali wiceszefowie?

Premier wymienił Hannę Gronkiewicz-Waltz jako osobę, którą chciałby utrzymać w roli wiceprzewodniczącej. Jeśli chodzi o pozostałych wiceprzewodniczących, to podczas spotkania padło kilka, a nawet kilkanaście nazwisk. Od ministrów po europosłów i osoby o środowiskowym bądź – nazwijmy to – historycznym znaczeniu.

Czyli na zjeździe odbędzie się gra o tych dwóch wiceprzewodniczących, bo wszystko inne zostało już ustalone?

Nie, bo zjazd wybierze Radę Krajową, czyli szerokie gremium kierownicze partii i najprawdopodobniej zmieni statut PO.

Bronisław Komorowski powinien zamieszkać w Zamku Królewskim, jak proponuje Lech Wałęsa?

Andrzej Halicki, szef mazowieckiej PO:

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!