Duńskie kliniki świadczące zabiegi zapładniające przeżywają oblężenie. Od przyszłego roku rząd nie będzie bowiem refundował zabiegów prowadzących do zajścia w ciążę, takich jak np. in vitro. Do tej pory Fundusz Zdrowia zwracał pieniądze nawet za trzy próby. Teraz pary będą musiały płacić z własnej kieszeni. Koszt to w przeliczeniu 1 tys. – 1,5 tys zł.

W Rigshospitalet, jednej z najlepszych klinik oferujących sztuczne zapłodnienie, na zabieg nie dostawało się 20 proc. chętnych. Od sierpnia liczba pacjentów, których odesłano z kwitkiem, wzrosła do 45 proc. Wszystko przez rządowy program oszczędnościowy. Likwidacja refundacji ma przynieść 200 milionów koron (ok. 100 mln złotych) oszczędności rocznie. Zdaniem dr Ulli Breth Knudsen ze szpitala w Aarhus polityka rządu jest krótkowzroczna.

– Każde dziecko jest darem ekonomicznym dla społeczeństwa, nawet jeśli wymaga inwestycji, żeby przyszło na świat – powiedziała mediom dr Knudsen.

Dania ma jeden z najwyższych wskaźników dzieci przy- chodzących na świat za pomocą in vitro. W ten sposób rocznie rodzi się tam ok. 6 tysięcy dzieci, co stanowi 8 – 10 proc. wszystkich narodzin. Według ekspertów nowe prawo spowoduje, że rocznie na świat będzie przychodziło około tysiąca dzieci mniej.

Liczący 5,5 mln obywateli kraj pod względem przyrostu naturalnego, który wynosi 0,28 proc., plasuje się na 175. miejscu na świecie. Jeszcze gorzej jest, gdy bierze się pod uwagę wskaźnik narodzin na 1000 obywateli. W tej kategorii Dania zajmuje 184. pozycję.