Rz: W sobotę mija 30 lat od wydarzeń bydgoskich z 1981 roku. Funkcjonariusze jednostek MSW i MO pobili wtedy pana i innych działaczy „Solidarności", którzy wstawili się za rolnikami.
Jan Rulewski: Rolnicy protestowali wtedy przeciw odmowie rejestracji ich własnej „Solidarności". Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że dojdzie kiedykolwiek do tej rejestracji. Ale w robotniczej „Solidarności" zapadła decyzja, żeby wziąć w obronę interesy rolników. Podjęli się tego działacze regionu bydgoskiego, bo u nas było najwięcej rolników indywidualnych, których sytuacja socjalna była gorsza niż robotników.
Wstawiając się za rolnikami, przerwaliście „90 dni spokoju", o które apelował ówczesny premier Jaruzelski.
Baliśmy się, że nasza akcja będzie uznana za naruszenie wcześniejszych porozumień z rządem. Jednak uważałem, że trzeba wesprzeć rolników, bo jeśli tego nie uczynimy, kiedyś oni mogą zapytać nas, dlaczego im nie pomogliśmy. Dlatego trzeba było zmusić władzę do rozmów. Chodziło tylko o to, aby obyło się bez przemocy.
Poszliście na obrady Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy...