Rz: Wybuch w mińskim metrze już uznano za zamach terrorystyczny. Jest to pierwszy taki zamach w Mińsku. Czy na Białorusi pojawiły się takie siły, które w walce politycznej sięgnęły po terror?
Aleksander Kłaskouski: Wersja o radykalnych opozycjonistach nie wytrzymuje krytyki, gdyż nikt z białoruskiej opozycji do czegoś takiego nie jest zdolny. Na dodatek, dla władzy jest to pretekst, by jeszcze mocniej dokręcić śrubę wobec opozycjonistów. A opozycja po powyborczych represjach już i tak ledwo dyszy. Żadna siła opozycyjna nie jest zatem zainteresowana prowokowaniem władzy do wzmożenia represji.
A władza mogła mieć pokusę stworzenia pretekstu do dokręcania śruby?
Nie wierzę w taką wersję. Obecnym problemem dla władzy nie jest opozycja, lecz rosnące niezadowolenie społeczne z powodu wysokich cen oraz narastającego deficytu w kraju waluty i towarów z importu. Na krótką metę zamach może odciągnąć uwagę społeczeństwa od problemów gospodarczych. Ale za trzy – cztery dni każdy i tak pójdzie do sklepu lub do kantoru. Wybuch nie wypełni sklepu towarami i nie zwiększy w bankach zapasów euro i dolarów. Natomiast straty wizerunkowe dla władzy, lubiącej się chwalić, iż Białoruś to wysepka stabilności w buszującym dookoła morzu kataklizmów i niepokojów, będą naprawdę poważne. To problem nieporównywalnie większy od krótkotrwałej korzyści w postaci odwrócenia uwagi społeczeństwa od codziennych, narastających kłopotów.
Pozostajemy wciąż przy pytaniu: komu taki zamach jest na rękę?