Nowe władze w Damaszku podjęły właśnie decyzję o przyjęciu wielu syryjskich obywateli przetrzymywanych bezprawnie przez ostatnie lata w obozach na północy kraju. Są to miasteczka namiotowe na pustyni niezapewniające nierzadko warunków do fizycznego przetrwania.
Chodzi o uwolnienie części przetrzymywanych kobiet i dzieci, członków rodzin bojowników rozgromionego sześć lat temu tzw. państwa islamskiego (ISIS). Teraz będą mogli opuścić miejsce, w którym ich trzymano przez lata po rozgromieniu samozwańczego kalifatu przez siły międzynarodowe. Pytanie jednak, czy znajdą miejsce w nowej syryjskiej rzeczywistości.
Dziesiątki tysięcy więzionych, o których wszyscy chcą zapomnieć
A chodzi o los dziesiątków tysięcy osób z terenów kontrolowanych swego czasu przez ISIS na obszarach Syrii i Iraku. W szczytowym okresie było ich ponad 70 tys. Zostali internowani w obozach jako podejrzani o szerzenie ideologii terrorystów. Sami byli islamscy bojowicy umieszczeni zostali w ponad 20 miejscach odosobnienia pod strażą Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), czyli swego rodzaju armii uzbrojonej i utrzymywanej przez USA. Faktycznie SDF składa się w ogromnej większości z bojowników kurdyjskich. To oni strzegą także obozów dla ludności cywilnej.
Czytaj więcej
Prezydent Joe Biden ogłosił w niedzielę, że siły zbrojne Stanów Zjednoczonych przeprowadziły ata...
Przez lata nikt nie interesował się losem wszystkich tych ludzi. W raportach organizacji praw człowieka mowa była o panujących w obozach cywilnych katastrofalnych warunkach życia, braku żywności, opieki medycznej, nie mówiąc o podstawowych potrzebach sanitarnych. Warunki te uległy jeszcze pogorszeniu w chwili wstrzymania przez administrację Donalda Trumpa finansowania USAID, której pomoc docierała sporadycznie do obozów.