Teorie o zamachu, jakiego ofiarą miał paść prezydent Lech Kaczyński, pojawiły się już kilkanaście godzin po katastrofie 10 kwietnia 2010 r.
W nocy z 11 na 12 kwietnia w Radiu Maryja jego dyrektor o. Tadeusz Rydzyk w rozmowie z posłem PiS Antonim Macierewiczem mówił: – Jeden z posłów PO miał się wyrazić przed paroma dniami, że prezydent jest trupem. – Inny poseł PO stwierdził dzisiaj, że sprawa się sama rozwiązała... – zawiesił głos Macierewicz.
We wrześniu 2010 r. Jarosław Kaczyński sugerował w jednym z wywiadów, że katastrofa nie mogła być zwyczajna, bo „Tu-154 to w istocie przerobiony bombowiec", a „brzoza o średnicy 40 centymetrów nie powinna mu urwać skrzydła".
W październiku, już po powołaniu parlamentarnego zespołu badającego katastrofę, w „Polska The Times" była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga uznała, że katastrofa mogła być efektem zamachu. Sprawcy? „Islamiści, którym zależy, żeby samolot spadł na Rosję, jakaś frakcja w samej Rosji, której zależy akurat na zmianie władzy w Polsce" – mówiła.
W tym czasie w środowisku części prawicowych blogerów i publicystów m.in. „Gazety Polskiej" toczyła się dyskusja, w jaki sposób zamachu dokonano: celowe wytworzenie przez Rosjan sztucznej mgły (ten wątek badała prokuratura), bomba termobaryczna, gigantyczny magnes, który ściągnął samolot na ziemię.