Czy kryzys europejski może odbijać się na kradzieżach samochodów w Warszawie? Kom. Ireneusz Ambroziak, naczelnik Wydziału do Walki z Przestępczością Samochodową KSP, tego nie wyklucza.
Byle tanio
– Społeczeństwo ubożeje, wzrasta zapotrzebowanie na używane części samochodowe i tańsze, pochodzące z niepewnego źródła samochody – mówi.
Również Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar, uważa, że złodzieje kradną auta, aby je potem rozebrać na części. – Coraz trudniej jest zalegalizować skradzione auto – tłumaczy. – Kupujący nie zastanawiają się nad tym, skąd pochodzą części, tylko biorą je tam, gdzie jest taniej i przez to dają „zajęcie" przestępcom – dodaje Drzewiecki.
Policjanci obserwują też powrót z „emigracji" członków gangów m.in. z grup wołomińskich i działających w okolicach Pruszkowa. Rok, dwa lata temu wygodniej było im grasować w Niemczech, we Włoszech, w Hiszpanii czy Austrii. Teraz niektórzy doszli do wniosku, że łatwiej można to robić u nas. Przykład? Kilka dni temu kryminalni zatrzymali dwóch złodziei związanych z grupą pruszkowską. Udowodniono im kradzież w poprzednim roku 22 samochodów w Danii i Austrii. Teraz łowili je na stołecznych ulicach.
Mundurowi wzrost liczby kradzieży wiążą też z łagodną w tym roku zimą. W poprzednim sezonie auta zasypane były do połowy marca. – Złodziejom nie chciało się ich odśnieżać i rozgrzewać. Ginęło mniej samochodów, przeważnie z podziemnych parkingów – dodaje kom. Ambroziak.