Próbki do badań fizykochemicznych zostały pobrane po raz pierwszy pod koniec sierpnia 2011 r. w czasie powtórnej sekcji zwłok ekshumowanego ciała Zbigniewa Wassermanna. Kolejne ślady dołączano podczas kolejnych autopsji. Ostatnia miała miejsce w listopadzie zeszłego roku.
Mimo, że od badań pierwszych próbek minęło tak dużo czasu, wciąż nie wiadomo kiedy zostanie wydana opinia biegłych dotycząca ewentualnej obecności materiałów wybuchowych. Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji bada w tej chwili materiały pobrane z wraku rozbitego samolotu. Analizy mają potrwać kilka miesięcy. Według "Gazety Polskiej" w pierwszych przebadanych próbkach znaleziono ślady trotylu. Informację tę zdementowała Naczelna Prokuratura Wojskowa. "Biegli prowadzący badania laboratoryjne próbek (...) na obecnym etapie nie stwierdzili śladów materiałów wybuchowych" - napisała w komunikacie.
Nie wiadomo czy opinię z wynikami badań fizykochemicznych pozna opinia publiczna. - Po jej wydaniu i stosownej analizie zadecyduje o tym prokurator - referent śledztwa - poinformował "Rz" rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa. Zwrócił jednak uwagę, że sprawa cieszy się "ogromnym zainteresowaniem opinii publicznej" i prokurator zapewne weźmie to pod uwagę.
Śledczy chcą kolejnych ekspertyz
Dotychczas ekshumowano dziewięć ofiar katastrofy. Z ujawnionych przez śledczych fragmentów ekspertyz wynika, że do powstania urazów, które były przyczyną ich śmierci mogło dojść podczas katastrofy lotniczej. Opinii fizykochemicznych wciąż nie ma. Opinia publiczna nie zna również badań radiologicznych, które mogłyby wykazać, czy w ciałach ofiar są drobne fragmenty metalu, pochodzące z wybuchu.
W ostatnich dniach prokuratura poprosiła biegłych o przeprowadzenie dodatkowych badań toksykologicznych próbek materiału biologicznego należących do 21 ofiar katastrofy. Wśród wytypowanych osób są nie tylko członkowie załogi, ale również pasażerowie: oficerowie BOR, generałowie, pracownicy Kancelarii Prezydenta.