"Rz": Te miliony Egipcjan protestujących ostatnio na ulicach przeciwko wywodzącemu się z Bractwa Muzułmańskiego prezydentowi Mursiemu – to rewolucja czy kontrrewolucja?
Said Sadek:
To raczej druga fala ostatniej rewolucji. Arabowie przeżyli dwie rewolucje w historii współczesnej. Pierwsza była przeciw zagranicznej okupacji, druga, zwana arabską wiosną, przeciwko okupacji lokalnej, czyli państwu policyjnemu. Druga fala tej drugiej, czy jak ktoś woli, trzecia rewolucja, jest przeciwko islamizmowi i wykorzystywaniu w polityce islamistycznych sloganów. Islamistom nie udało się zarządzanie krajem, i w Egipcie, i w Tunezji. To największy błąd tych wybranych przecież przez narody władz. Będzie to miało skutki dla całego świata muzułmańskiego – dla przyszłości ruchów islamistycznych. A powstałe w 1928 r. Bractwo Muzułmańskie to matka wszystkich takich ruchów.
Czy jest jakakolwiek szansa na kompromis między Mursim a opozycją?
Nie ma. Ludzie i wiele instytucji zmobilizowało się przeciw niemu. Jedyne, co może zrobić, to ustąpić. I przy okazji pokazać, że jest marionetką w rękach najwyższego przywództwa Bractwa Muzułmańskiego, ciała przypominającego Politbiuro sowieckiej partii komunistycznej ze starymi mężczyznami i średniowiecznymi ideami.