Samospalenie Ryszarda Siwca w proteście przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie – 8 września 1968 r. – nie wywołało wówczas takiego wrażenia, jakiego można byłoby oczekiwać.
Dopiero po latach wydarzenie to zostało przywrócone pamięci Polaków. – Stadion Narodowy nie ma jeszcze własnej nazwy. Kiedyś był to Stadion Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego. Byłoby znacznie lepiej, by w przyszłości nosił on nazwę, która kojarzy się z polską drogą do wolności, z pokonywaniem komunizmu niż z wątpliwymi zasługami naszej piłki nożnej – mówi Zbigniew Gluza, szef ośrodka „Karta", który przygotował wczoraj społeczne obchody rocznicy śmierci Ryszarda Siwca. Na Stadionie Narodowym rozległy się słowa z jego „Posłania", które nagrał dwa dni przed śmiercią: „Usłyszcie mój krzyk! Krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie! Opamiętajcie się! Jesz-cze nie jest za późno!" – mówił Siwiec w przesłaniu nagranym w Przemyślu, w którym mieszkał z rodziną i z którego przyjechał do Warszawy.
Ryszard Siwiec jest bohaterem honorowanym w Czechach i na Słowacji
Na wczorajszej uroczystości był obecny przedstawiciel ambasady czeskiej. To Czesi jako pierwsi uhonorowali Ryszarda Siwca, nadając mu najwyższe państwowe odznaczenia.
– Jestem bardzo wdzięczny moim przyjaciołom z Czech i Słowacji za to, że pamięć o moim ojcu jest tam tak ważna – mówił Wit Siwiec, syn Ryszarda, który w chwili jego śmierci miał 16 lat. Dziś mieszka on na stałe w Kanadzie, dokąd wyemigrował po wyjściu z internowania w stanie wojennym. Podziękował również organizatorom wczorajszej uroczystości na Stadionie Narodowym. – Pozostaje jednak pytanie: dlaczego te uroczystości nie odbyły się wcześniej, przecież nie od roku czy dwóch nasza ojczyzna jest wolna – mówi.