Sprawa zaczęła się w niedzielę 27 lutego 2011 r., gdy do domu państwa Dziewitów, przedsiębiorców z Malina pod Mielcem, wkroczyli antyterroryści.
– Wpadli z karabinami i w kominiarkach, jakby ich celem było co najmniej uderzenie w mafię narkotykową – opowiada Artur Dziewit. – Akcję prowadzili też na terenie naszej firmy. Próbowali nawet wyważyć bramę, choć miała metr wysokości i dało się ją przeskoczyć.
Dziewitowie prowadzą w Malinie młyn, z czasem zaczęli też rozwijać działalność transportową. Zakupili na kredyt oraz wzięli w leasing około 20 pojazdów, m.in. samochodów i naczep. Prokuratura wydała wniosek o przeszukaniu, bo zdaniem banku i firm leasingowych zalegali z ratami, choć Dziewitowie uważali inaczej.
Twierdzą, że po akcji ich firma wpadła w problemy finansowe, a oni sami przypłacili ją zdrowiem. Sprawę nagłośnił program „Państwo w państwie" w Polsacie. Zajęła się też nią posłanka PO Julia Pitera. – Niezależnie od tego, kto miał rację w sporze o niespłacone raty, środki powinny być adekwatne, a tym razem były nadmierne – tłumaczy.
Dzięki jej działaniom sprawa będzie miała ciąg dalszy. Pitera o wyjaśnienia zwróciła się do szefa MSW. Jego zastępca Marcin Jabłoński odpisał, że „siły i środki były adekwatne do ewentualnych zagrożeń", a wcześniejsze próby zatrzymania pojazdów się nie powiodły. Postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego, który utrzymał postanowienie prokuratury, odmówił sąd w Tarnobrzegu.