Smoleński rozrachunek po 4 latach

10 kwietnia 2010 r. zginął polski prezydent wraz z delegacją. ?Co wiemy o tej tragedii, a czego nie?

Aktualizacja: 10.04.2014 11:10 Publikacja: 10.04.2014 05:59

Smoleński rozrachunek po 4 latach

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Cztery lata temu w katastrofie lotniczej na terenie Rosji zginął prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką i 94 innymi osobami, w tym parlamentarzystami, szefami instytucji państwa i kwiatem polskiej generalicji. Od pierwszych godzin po katastrofie trwa prokuratorskie śledztwo w sprawie okoliczności katastrofy. Nadchodzi moment dla tego dochodzenia kluczowy. Ponieważ niektóre badane przez prokuraturę czyny zaczną się w tym roku przedawniać, śledztwo powinno zostać zakończone w ciągu najbliższych miesięcy. Co wiemy na temat katastrofy, a czego nie wiemy do dziś?

1

Samolot nie powinien był wylecieć, a lotnisko nie nadawało się do lądowania. Tu-154M nr 101 z prezydentem na pokładzie nie powinien był w ogóle wystartować 10 kwietnia do Smoleńska. Członkowie załogi, poza technikiem pokładowym, nie mieli bowiem aktualnych uprawnień do wykonania lotu. To efekt wieloletniego bałaganu i lekceważenia procedur w 36. specpułku lotniczym, który woził najważniejsze osoby w państwie. Dwaj wysokiej rangi oficerowie rozwiązanego po Smoleńsku specpułku usłyszeli w związku z tym zarzuty. Ale także lotnisko Siewiernyj nie nadawało się do przyjęcia prezydenckiego samolotu. Było od lat nieczynne, sporadycznie lądowały na nim małe samoloty wojskowe. Infrastruktura Siewiernego była fatalna, wyposażenie anachroniczne, a personel miał niewielkie kwalifikacje. Wbrew przepisom Biuro Ochrony Rządu nie przeprowadziło na tym lotnisku rekonesansu. Za zaniedbania podczas przygotowań do wizyty także wiceszef BOR usłyszał zarzuty.

2

Nie było nacisków ze strony  prezydenta. Nie ma dowodów ani poszlak wskazujących na to, że Lech Kaczyński naciskał na pilotów. Takie plotki i przecieki pojawiały się szczególnie intensywnie w pierwszych miesiącach po katastrofie. Według tych teorii albo prezydent, albo jego posłańcy naciskali na pilotów, by lądowali w trudnych warunkach. Pojawiły się choćby informacje dotyczące m.in. odczytania na czarnych skrzynkach słów kapitana Arkadiusza Protasiuka „Jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)". Okazało się to nieprawdą, podobnie jak inne przecieki z rzekomych odczytów, choćby przypisywane pilotom słowa „Patrzcie, jak lądują debeściaki", które miały dowodzić brawurowego lądowania ze świadomym łamaniem procedur.

Nowe fakty po 4 latach od katastrofy smoleńskiej

3

Nie ma dowodów, że gen. Andrzej Błasik był w kabinie pilotów. Dowódca wojsk lotniczych stał się negatywnym bohaterem rosyjskiego raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Rosjanie zarzucili mu, iż był pod wpływem alkoholu, a w ostatnich sekundach lotu przebywał w kabinie pilotów i naciskał, by lądowali. Polski raport komisji Millera szedł w podobnym kierunku – kwestionował tylko, że Błasik był pod wpływem alkoholu. Bazując na tych samych zapisach rozmów z czarnych skrzynek, biegli prokuratury uznali jednak, że nie ma dowodów na to, iż Błasik był w kokpicie. A więc nie można mu zarzucić, że naciskał na pilotów. Niedawno prokuratura wojskowa wykluczyła też, że generał był pijany.

4

To Rosjanie wskazali podstawę prawną wyjaśniania katastrofy. Ani polski rząd, ani prokuratura nie miały wpływu na to, jaki tryb prawny został wybrany do wyjaśnienia katastrofy. Premier przyznał, że to Rosjanie wskazali 13. załącznik do konwencji chicagowskiej. Polska strona przyjęła to do wiadomości (ustnie, porozumienie dotyczące wyboru formuły prawnej nie zostało podpisane). Przyjęcie takiej podstawy prawnej stało się przyczyną problemów, których skutki widać do dziś.?Konwencja dotyczy bowiem lotnictwa cywilnego, tupolew zaś był samolotem wojskowym, który wykonywał wojskowy lot. Członek komisji Millera, a dziś szef rządowego zespołu ds. Smoleńska, Maciej Lasek przyznał rok temu w „Rz", że konwencja w tej sytuacji nie obowiązywała, a załącznik 13. został wybrany wyłącznie jako zbiór dobrych praktyk, a więc dobrowolne zobowiązanie stron. Takie rozwiązanie umożliwiło Rosjanom przejęcie kontroli nad przygotowaniem raportu dotyczącego katastrofy – na tej podstawie powstał raport MAK. Polski rząd nie mówił prawdy, przekonując w 2011 r., że będziemy się mogli od niego odwołać do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO), bo ICAO nie zajmuje się lotami wojskowymi.

5

Żadna teoria zamachowa nie została potwierdzona. Nie było ani sztucznej mgły, ani bomby helowej, ani wybuchu – żadna dotychczasowa teoria zamachowa nie została potwierdzona przez biegłych. Prokuratura bada m.in. jeszcze wątek celowego uszkodzenia samolotu oraz odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów, ale jest mało realne, że postawi im zarzut zamachu. Wszystko wskazuje na to, że samolot uderzył w brzozę – co potwierdzają ostatnie wyniki badań biegłych dla prokuratury. Nie potwierdziła się sensacyjna teza bliskiego Antoniemu Macierewiczowi prof. Chrisa Cieszewskiego, że drzewo było złamane przed 10 kwietnia, co miało być dowodem na to, że przyczyny katastrofy są inne.

1

Nie wiemy, dlaczego piloci zeszli poniżej 100 m i lekceważyli alarmy. Piloci zachowywali się tak, jakby nie zdawali sobie sprawy, na jakiej wysokości się znajdują – lekceważyli nawet alarmy ostrzegające przed zbliżaniem się do ziemi. Wbrew twierdzeniom MAK nie lądowali, bo podjęli decyzję o „odejściu na drugi krąg". Nie wiemy, dlaczego nie udała się im się ta próba. Według  komisji Millera rozpoczęli tę operację zbyt późno. W dodatku próbowali odejść przy użyciu autopilota, co na tak ubogim technicznie lotnisku jak Siewiernyj nie było możliwe. Odtworzenie, co się działo, gdy samolot zszedł poniżej 100 m, to jedno z najważniejszych zadań biegłych, którzy pracują na zlecenie prokuratury.

2

Ekspresowe sekcje zwłok. Nie wiemy, dlaczego Rosjanie przeprowadzili sekcje zwłok pierwszej nocy po katastrofie, nie czekając na Polaków. Ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, która była w Moskwie, przekonywała, że Polacy uczestniczyli w badaniach ciał. W 2012 r. okazało  się to nieprawdą. Nie wiadomo, dlaczego prokuratura nie zarządziła ponownych sekcji w Polsce. Niedbałość, z jaką Rosjanie przeprowadzili badania zwłok, przyczyniła się do późniejszych ekshumacji wynikających m.in. z zamiany ciał.

3

Problemy z wrakiem. Nie wiemy, dlaczego samolot uległ aż tak strasznej destrukcji i dlaczego wszyscy pasażerowie zginęli. Członkowie komisji Millera przekonują, że to m.in. dlatego, że po utracie części skrzydła po zderzeniu z brzozą samolot się obrócił i uderzył w ziemię dachem – a tam nie ma takich wzmocnień jak przy podwoziu. Ta kwestia będzie otwarta do czasu, aż wypowiedzą się biegli prokuratury. Nie wiemy też, dlaczego Rosjanie pocięli wrak i go umyli, choć to ważny dowód zarówno w śledztwie rosyjskim, jak i polskim. Nie wiemy również, kiedy odzyskamy wrak i oryginalne czarne skrzynki – te kluczowe dowody wciąż znajdują się w Rosji.

4

Odpowiedzialność Rosjan. Wciąż nie znamy zakresu odpowiedzialności rosyjskich kontrolerów za doprowadzenie do katastrofy. Wątpliwości nie ulega to, że w warunkach, jakie panowały 10 kwietnia, powinni byli zamknąć lotnisko. A tymczasem sprowadzali samolot, twierdząc, że jest „na kursie i na ścieżce", nawet wtedy, gdy nie był. Premier Donald Tusk stwierdził pod koniec 2010 r., że część odpowiedzialności za doprowadzenie do katastrofy spoczywa także na Rosjanch. Władze Rosji nie przekazały wielu kluczowych dokumentów ani komisji Millera, ani prokuraturze. Wśród wyjaśniających katastrofę panuje przekonanie, że Rosjanie blokują współpracę prawną i zwrot dowodów, bo obawiają się, iż polska prokuratura może postawić zarzuty przyczyniania się do katastrofy kontrolerom lotów ze Smoleńska. Prokurator generalny Andrzej Seremet przyznał, że jest taka możliwość.

5

Odmienne ustalenia komisji Millera i prokuratury. Dwa polskie organy zajmujące się wyjaśnieniem katastrofy mają w kilku punktach odmienne ustalenia. Chodzi nie tylko o obecność gen. Błasika w kokpicie tupolewa. Według komisji brzoza została ścięta przez samolot na wysokości ok. 5,1 m. Według prokuratury – 6,66 m. Do niedawna komisja i prokuratura różniły się w jeszcze jednym. Komisja twierdziła, że na pokładzie samolotu nie było materiałów wybuchowych (choć nie zbadała wraku). Z kolei prokuratura, na podstawie wstępnych badań, dopuszczała obecność takich materiałów. Prokuratorzy zajęli jednoznaczne stanowisko dopiero kilka dni temu, gdy dostali nową ekspertyzę biegłych. Po zbadaniu ciał ofiar, szczątków wraku, gleby i pnia brzozy wykluczyli oni obecność materiałów wybuchowych.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!