Piłkarskie mistrzostwa świata zawsze mają co najmniej jednego zwycięzcę – FIFA. Samo zapewnienie wyłączności w handlu i usługach dla partnerów Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej w okolicach stadionów daje milionowe dochody, pozbawiając jednocześnie szans na zarobek lokalnych przedsiębiorców.
Organizacja kierowana przez Seppa Blattera nie płaci też w krajach-organizatorach podatków od wypracowanych na ich terytorium zysków. Brazylijskie organizacje pozarządowe wyliczyły, że sama kwota zwolnień podatkowych wyniesie około miliarda dolarów, co wystarczyłoby na wybudowanie w Sao Paulo wszystkich brakujących przedszkoli, szkół i szpitali. Na mistrzostwach świata w RPA FIFA zarobiła około 2,3 miliarda euro.
Złamane obietnice
Jörn Quitzau, ekonomista banku Berenberg i Henning Vöpel, ekonomista z instytutu w Hamburgu, przeanalizowali sytuację Brazylii na tle innych wielkich imprez piłkarskich (wyniki badań opublikował tygodnik „Die Zeit").
Wniosek jest jednoznaczny – dla kraju rozwijającego się, takiego jak Brazylia, organizacja mundialu nie może przynieść długotrwałego pozytywnego efektu gospodarczego. „Poniesione koszty niwelują wszelki pozytywny efekt. Z punktu widzenia społeczno-gospodarczego organizacja mundialu wyjdzie Brazylii na zero" – uważają Quitzau i Vöpel. Przypominają opracowania, z których wynika, że dla gospodarek Niemiec (2006) i RPA (2010) mundiale przyniosły nie więcej niż 0,4 proc. dodatkowego wzrostu PKB. W przypadku krajów ponoszących gigantyczne koszty budowy infrastruktury wydatki przewyższą potencjalne przychody.
Brazylia wyda prawie 15 miliardów dolarów, według szacunków Bloomberga. Koszty budowy niemal wszystkich stadionów były znacząco wyższe od zakładanych, w dodatku wbrew zapowiedziom ponad 90 procent wydatków to publiczne pieniądze.