Rz: Czy Ukraina zgodzi się na zawieszenie broni i przyjmie warunki Władimira Putina?
Konstanty Bondarenko:
Tam, gdzie strzelają armaty, nie ma miejsca dla dyplomacji. Jeżeli dojdzie do zawieszenia broni, dopiero wtedy można będzie rozmawiać o polityce. Problem polega na tym, że rozejm ten będzie bardzo kruchy. Separatyści w Doniecku i Ługańsku nie kontrolują w pełni swoich podopiecznych. Prawdą jest również to, że nie wszystkie swoje ugrupowania wojskowe kontrolują władze w Kijowie. Wystarczy, że padnie strzał i znów poleje się krew. Dziś wszyscy są zainteresowani, by znaleźć kompromis.
Jaka jest szansa na porozumienie po kilku miesiącach wojny?
Szansa jest zawsze. Ale najpierw trzeba przestać strzelać. Sytuacja się zmienia bardzo dynamicznie i nie wiemy, co jutro powiedzą w Moskwie czy Waszyngtonie. Na razie mamy wybory parlamentarne i według prawa ukraińskiego każdy obywatel może w nich wystartować. Oznacza to, że separatyści, którzy mają ukraińskie obywatelstwo i spełniają ustawowe warunki, mogą wystartować w wyborach i spróbować utworzyć swoją frakcję parlamentarną. Na początku jednak musieliby się zgodzić na przeprowadzenie tych wyborów z udziałem ukraińskich i międzynarodowych obserwatorów.