Widmo Baczyńskiego

Rozmowa z Łukaszem Orbitowskim, pisarzem

Publikacja: 02.10.2014 09:04

„Poeta” – akwarela Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

„Poeta” – akwarela Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

Foto: Muzeum Literatury/East News

Filip Memches: „Widma" to opowieść o alternatywnej biografii Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i jednocześnie alternatywna historia Warszawy...

Łukasz Orbitowski:

Powiedzmy, że wariatywna, taki dla niej ukułem termin...

...niech będzie wariatywna historia Warszawy, w której stolicę ominęło powstanie 1944 roku. Ale taki bieg wydarzeń wcale nie okazuje się dla mieszkańców miasta zbawienny. Chcąc nie chcąc, polemizuje pan z publicystami, którzy uważają, że byłoby lepiej, gdyby do powstania nie doszło, ponieważ Polacy nie ponieśliby zbędnych ofiar, a miasto nie zostałoby zburzone.

Moja książka jest wypowiedzią pisarza, a nie publicysty. Chodziło mi więc o popuszczenie wodzy fantazji. To nie są rozważania historyczne. W „Widmach" przedstawiłem Warszawę, którą sobie po prostu wyobraziłem. Ale pracując nad tą książką, miałem świadomość, że są takie opinie na temat powstania, które pan przywołał. Postanowiłem więc, trochę z przekory, a trochę ze szczerego serca, się z nimi pospierać. Poza tym w mojej książce Powstanie Warszawskie pojawiło się trochę przypadkowo. Ono wynikło z wcześniejszych założeń fabularnych. W toku lektur przybliżających mnie do pracy nad tą powieścią gdybanie na temat niepotrzebnej ofiary zaczęło mnie irytować. Postanowiłem więc napisać książkę o Warszawie, w której nie doszło do zrywu sierpniowego, a mimo wszystko ten zryw okazuje się rzeczywistością.

W jaki sposób?

Jest zaklęty w małym pudełeczku. Zostaje ono otwarte. I wtedy niespodziewanie ujawnia się przeszłość, której miało nie być. Niszczeją budynki. Dzieci, których rodzice zginęli, znikają, ponieważ nie mogły się począć. To są konsekwencje powstania.

Z tego płynie wniosek, że było ono nieuchronne...

Czepiam się myśli, że historia po prostu jest. Rzeczy, które się zdarzyły, są faktem, a te, które się nie zdarzyły, nie istnieją. W ten prosty sposób postanowiłem podejść do tematu powstania. A zająłem się nim dlatego, że wywołuje ogromne emocje i gorące polemiki. Cofnijmy się 24 lata wcześniej. Mamy to nasze wspaniałe zwycięstwo nad bolszewikami pod Warszawą zwane cudem nad Wisłą. Czy ono wywołuje jakieś wielkie kontrowersje, czy ono podgrzewa debatę publiczną? Nie. Pokonaliśmy Lenina, nam się to udało, innym zaś nie. A rozgrzewa to ludzkie serca w takim samym stopniu jak, nie przymierzając, bitwa pod Płowcami. To jest ta historia papierowa, osadzona w podręcznikach szkolnych. A Powstanie Warszawskie żyje. I wciąż są podejmowane próby opowiadania o nim nowym językiem.

Chodzi  panu – jak rozumiem – o pewne przewartościowania tego, co się stało w roku 1944, chociaż spory o powstanie toczą się niemal od momentu, w którym ono wybuchło.

Również o to. Tak jest przecież w przypadku książki Piotra Zychowicza „Obłęd '44". Ale trzeba też wymienić rozmaite inicjatywy w sferze kultury masowej podejmowane przez względnie młode osoby, których wydarzenia sprzed 70 lat teoretycznie nie powinny interesować. Tu można wymienić film „Miasto 44" Jana Komasy czy płytę zespołu Lao Che „Powstanie Warszawskie". Ale są też przedsięwzięcia zupełnie niespodziewane, bo pochodzące z innych krajów. Chodzi mi o oddające hołd walczącej Warszawie kawałki szwedzkich grup metalowych: Sabaton i Marduk.

W pańskiej powieści Warszawa zaczyna przypominać miasta, w których nie doszło do żadnego zrywu...

To tylko kolejne europejskie miasto, politycznie związane ze Związkiem Sowieckim, które jednak zaczyna przypominać... Kraków. Bo na jego peryferiach budowana jest Nowa Huta. Pomyślałem sobie, że to byłoby logiczne. Skoro Nowa Huta została zbudowana jako przeciwwaga dla najbardziej konserwatywnej metropolii w naszym kraju, to w sytuacji, w której kwiat polskiej patriotycznej inteligencji ocalałby w Warszawie, władze postanowiłyby ten projekt zrealizować w stolicy Polski. Mamy więc w „Widmach" do czynienia z daleko idącą ingerencją komunistów w charakter Warszawy, w jej strukturę społeczną.

Co to oznacza dla stolicy?

Za sprawą Powstania Warszawskiego doszło do dwóch wielkich erupcji energii ludzkiej. Pierwsza przejawiła się niesamowitą organizacją i skierowaniem wszystkich wysiłków na jeden cel. Druga to odbudowa miasta ze zgliszcz wojennych, która stanowiła czynnik jednoczący Polaków po wojnie. W mojej powieści tego zabrakło – właśnie dlatego, że do powstania nie doszło. Potencjał energii w niezburzonej Warszawie się rozpływa i zanika.

A co się w „Widmach" dzieje z tą młodzieżą, nad której losami utyskują krytycy decyzji o powstaniu?

Zapewne część, która nie poległaby w powstaniu, zostałaby wymordowana przez Sowietów i polskich kolaborantów. Inni straciliby zapał i podjęliby próbę wkomponowania się w nową rzeczywistość. Zaczęliby mniej lub bardziej ochoczo budować nowy ustrój.

I do nich należałby Krzysztof Kamil Baczyński – emblematyczny poeta młodego pokolenia powstańców, poległy na posterunku w pałacu Blanka 4 sierpnia 1944 roku – który jako bohater pańskiej powieści przeżył wojnę i staje się pisarzem socrealistycznym...

Tak, i on angażuje się w tę nową rzeczywistość, ale robi to bez entuzjazmu. Bo nie ma innego pomysłu na swoje życie, trochę siłą inercji. Nie napisałem historii o tym, że Baczyński, reprezentując swoje pokolenie, dokonał dramatycznego wyboru moralnego, że zmienił skórę, że stał się narzędziem służb specjalnych i stosował przemoc. Jego postawę w „Widmach" można interpretować jako rezultat wcześniejszej drogi życiowej pisarza. Przed wojną działał bowiem w półlegalnej, objętej patronatem PPS, Organizacji Młodzieży Socjalistycznej „Spartakus", więc jakaś lewicowość była jednak mu bliska. A przecież bardzo wielu ludzi, zwłaszcza młodych, uległo iluzji, że komunizm to budowa Polski wolnej i sprawiedliwej.

Czy to jednak oznacza, że Baczyński staje się kiepskim pisarzem, bo brak dramatycznych przeżyć i powojenna codzienność sprawiają, że brakuje mu artystycznego tworzywa? Sugeruje więc pan, że powstanie okazało się kulturotwórcze, okazało się źródłem duchowej siły?

To bardzo niepokojące postawienie sprawy. Poruszył pan delikatny temat. Podczas pisania powieści ta wątpliwość wciąż mi towarzyszyła. Bo rzeczywiście Baczyński, który nie walczy, staje się takim skarlałym literatem. Ale nie chciałbym z tego, jednak będącego wytworem fantazji, przypadku robić reguły. Mimo wszystko wydaje mi się, że są ludzie, których zdolność wygłaszania wielkich treści wielkimi słowami może ujawnić się tylko w czasie zamętu. Istnieje taki typ ludzkiego charakteru, który napina się wraz ze światem. Kiedy świat jest napięty, to z nim się dzieje to samo i potrafi się unieść wyżej. A gdy świat flaczeje, również jego dopada taki stan. Ale tak naprawdę wybrałem Baczyńskiego z przyczyn pozaliterackich. Chciałem włączyć do swojej powieści jakiś wątek romansowy.

A myślałem, że chodzi o to, że Baczyński był powszechnie znany i kochany przez polską publiczność dzięki niezwykłym interpretacjom Ewy Demarczyk z lat 60. czy późniejszym Grzegorza Turnaua. Że to o nim prof. Pigoń powiedział, iż należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga brylantami. Że były czasy, gdy stał się postacią tak rozpoznawalną, iż należał do kultury masowej, powstały nawet o nim dwa filmy fabularne.

Nie to było powodem. Szukałem polskiego odpowiednika Tristana i Izoldy. I tu wybór padł na Krzysztofa Kamila i jego żonę Basię, a więc parę, którą poznajemy na lekcjach szkolnych. Ludzi, których każdy polski czytelnik powinien kojarzyć. Chciałem pisać o rozpadzie miłości. I o niczym więcej.

Łukasz Orbitowski jest pisarzem, autorem (bądź współautorem) kilkunastu książek i kilkudziesięciu opowiadań publikowanych w czasopismach. Wydał m.in. „Horror Show", „Ogień" i „Szczęśliwą ziemię". Był nominowany do Nagrody im. Janusza Zajdla i Paszportu „Polityki".

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!