Badania wykazały, że to dopalacz spowodował w tym tygodniu w Sosnowcu śmierć 23-latka, o którą mieszkańcy obwiniali policję. Śledczy będą badać, gdzie mężczyzna kupił trujący środek.
Zarówno policjanci, jak i inspektorzy sanitarni przyznają, że coraz częściej wytwórnie dopalaczy są lokowane w kraju. Kilka dni temu pod Warszawą policjanci odkryli laboratorium produkujące mefedron (jest na liście substancji zakazanych). Na gorącym uczynku wpadł 31-latek.
– Funkcjonariusze znaleźli na miejscu 600 gramów gotowego narkotyku i 13 kg w trakcie przetwarzania. Do tego chemikalia i sprzęt laboratoryjny – mówi Katarzyna Balcer, rzeczniczka Centralnego Biura Śledczego Policji.
W innej wytwórni znaleziono m.in. półprodukty do wytwarzania dopalaczy. – Były też maski ochronne, co wskazuje na to, jak szkodliwe substancje tam przetwarzano – mówi Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji.
Pewien 52-latek urządził laboratorium dopalaczy w mieszkaniu. On także miał zakazane chemikalia. W tym roku takich wytwórni ujawniono już kilka. Śledczy przyznają, że to zorganizowany proceder, do którego przestępcy angażują najlepszych chemików. Półprodukty sprowadzają z Chin czy Indii jako środki chemiczne, a przerabiają w kraju.
– Eksperci sugerują, że do produkcji wykorzystuje się m.in. odrzuty z badań, jakie prowadzą firmy farmaceutyczne – mówi Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS).
Według niego „branża dopalaczowa odżyła". Widać to po liczbie zatruć: w zeszłym roku było ich 2424, o ponad 100 proc. więcej niż w 2013 r. (wtedy 1079) – wynika z danych GIS. – Zatrucia są coraz cięższe, dopalacze to bardzo silne środki, które wyniszczają organizm – dodaje rzecznik inspektoratu.