Według ostatnich danych Stany Zjednoczone wydają dziennie 9 mln dolarów na prowadzenie wojny z Państwem Islamskim. Do tej pory cała kampania nalotów bombowych kosztowała łącznie ponad 2,7 mld dolarów. Koszty wydają się astronomiczne, ale nawet wojsko z nieograniczonym budżetem musi działać według konkretnego planu. Nie można pozwolić sobie na najmniejszy błąd, w grę wchodzi bowiem życie ludzi. Czasami jednak zdarzają się pomyłki.
Żart na Twitterze
Dwóch Irakijczyków mieszkających w Londynie postanowiło zakpić sobie z Państwa Islamskiego. Wymyślili nieistniejące miasto, dopisali historie działań wojennych na jego terenie i wszystko skrupulatnie umieścili na mapie. Stworzyli nawet fotomontaż audycji z czołowymi politycznymi komentatorami stacji CNN. Dołożyli wszelkich starań, by wróg dał się nabrać.
Miasto nazwali Shichwa. W języku arabskim słowo oznacza skórzany worek, w którym ubija się mleko w masło. Kilka godzin potrząsania shichwą i gotowe. Ahmad al-Mahmoud wraz z kolegą Firasem umieścili wymyślone przez siebie miasto na północny zachód od znanej z wiadomości z Iraku Karbali. Shichwa miało zostać dopiero co opuszczone przez ekstremistów z Państwa Islamskiego i przejęte przez grupy bojowników szyickich z tzw. Komitetów Pospolitego Ruszenia (Popular Mobilization Committees, PMC). Dla jeszcze większego efektu al-Mahmoud przerobił zdjęcie zrobione podczas jednej z politycznych debat na antenie CNN dodając podpisy odnoszące się do przejęcia miasta Shichwa. Znani dziennikarze stacji (Wolf Blitzer i Anderson Cooper) wraz z ekspertami stoją wokół stołu z mapą Iraku, a z belki u dołu ekranu można odczytać pytanie „Co Stany Zjednoczone powinny zrobić z Shichwą?".
Autorzy żartu przyznają, że czuli znudzenie słuchając powtarzających się informacji o nieporadności irackiego rządu w walce z Państwem Islamskim. Mierził ich fakt, że obronę kraju zlecono organizacjom paramilitarnym, wspominanym PMC, które po arabsku nazywa się hashd al-shaabi. Nazwanie miasta Shichwa miało być czytelne jedynie dla Irakijczyków, bo to w ich kulturze przedmiot do ubijania masła jest popularny. Pozostałe media miały stanąć przed testem czujności. Al-Mahmoud przyznaje, że chciał sprawdzić, jak bardzo zdesperowana jest zachodnia prasa, by podchwytywać każdą informację z Iraku.
Drugie życie miasta, którego nie ma
Sfabrykowane zdjęcie oraz informacje o Shichwie zostały umieszczone w mediach społecznościowych. Ku zdziwieniu ich twórców po dwóch dobach osoby popierające irackie organizacje paramilitarne zaczęły same podchwytywać informacje o mieście odebranym z rąk terrorystów. Wciąż nieistniejąca Shichwa zaczęła nagle materializować się w świadomości coraz większej grupy odbiorców. Pojawiły się nawet zdjęcia mieszkańców Karbali świętujących przejęcie Shichwy. Reagowali nie tylko Irakijczycy, bowiem ofensywy zapoczątkowanej przez prorządowe siły PMC zaczęli obawiać się nawet internauci w Arabii Saudyjskiej. To blisko granic tego państwa mogli nagle znaleźć się uciekający z utraconego miasta bojownicy Państwa Islamskiego. W internecie zaczęły pojawiać się także tworzone przez innych internautów mapki aktualnego rozmieszczenia wojsk wokół miasta, którego wciąż nie było.