Ponad 26 tys. osób podpisało w tej sprawie petycję na stronie prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. Autorzy petycji domagają się, by ukraińskie władze natychmiast zaprzestały dostarczać na okupowany przez Rosjan Krym energię elektryczną. Obecnie półwysep w ponad 90 proc. jest zależny od ukraińskich elektrowni jądrowych. Rosyjskie media już alarmują, że gdyby Kijów rzeczywiście zdecydował się na całkowite wstrzymanie energii elektrycznej, mieszkańcy Krymu musieliby sięgnąć po świece i lampy naftowe. Wcześniej ukraińskie władze kilkakrotnie wstrzymywały dostawy energii, jednak było to związane z zadłużeniem Krymu. Za każdym razem dostawy te były wznowione. Teraz ukraiński prezydent w ciągu miesiąca ma zająć stanowisko w tej sprawie, ponieważ pod petycją podpisało się wymaganych 25 tys. osób.
Od 20 września przedstawiciele krymskotatarskiej społeczności wraz z członkami nacjonalistycznego Prawego Sektora prowadzą gospodarczą blokadę Krymu. Zablokowały oni wszystkie drogi dojazdowe w obwodzie chersońskim. Zatrzymywane są ukraińskie ciężarówki, które wiozą różnego rodzaju towary, w tym żywność, na okupowane przez Rosję terytorium. Krymskie władze informowały, że w związku z blokadą ponad 95 proc. towarów w lokalnych sklepach zostało zastąpionych rosyjskimi.
Nie jest to jednak proste, ponieważ jedyną droga łączącą Rosję z Krymem jest Cieśnina Kierczeńska, gdzie funkcjonuje bardzo ograniczona przeprawa promowa. O tym, że po wprowadzeniu blokady sytuacja na Krymie się skomplikowała, potwierdzają w rosyjskiej Dumie. Rosyjscy parlamentarzyści zapowiadają, że w najbliższym czasie Moskwa zwróci się do ONZ w sprawie blokady Krymu.
Pod koniec września lider krymskotatarskiej społeczności Refat Czubarow (deputowany Rady Najwyższej Ukrainy), który ma zakaz wjazdu na półwysep, zapowiadał wstrzymanie dostaw energii na Krym. Według niego, do blokady energetycznej miałoby dojść jeszcze w październiku.