Irlandzki rząd dał jej taką indywidualną ulgę, bo chciał, żeby to w Irlandii znalazła się główna zagraniczna siedziba koncernu. Komisja Europejska uznała to za nielegalną pomoc publiczną. Teraz Apple będzie musiał zwrócić należne podatki wyliczone według obowiązującej w tym kraju stawki 12,5 proc., czyli wspomniane ok. 13 mld euro plus odsetki. To nie tylko najwyższa w historii kara za nielegalną pomoc publiczną, ale też kwota, która przekracza wszystkie dotychczasowe kary tego typu razem wzięte.
Bruksela upiera się, żeby nie nazywać tego karą: to po prostu należny, lecz niezapłacony podatek, który się europejskim, a w tym wypadku irlandzkim, podatnikom należy. I zaznacza, że nie ingeruje w suwerenność podatkową państwa członkowskiego. Irlandia może stosować jedną z najniższych w UE stawkę CIT na poziomie 12,5 proc., ale nie może oferować jednej firmie ulgi, do której nie mają prawa inni.
W swojej strategii komunikacyjnej Komisja Europejska bardzo inteligentnie rozłożyła akcenty. Mówi więc o efektywnej stawce podatkowej 0,05 proc., co w przypadku takiego giganta jak Apple może szokować. Bruksela przekonuje, że międzynarodowe korporacje nie mogą być lepiej traktowane niż krajowe małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie są w stanie ominąć fiskusa.
Brzmi nieźle, ale przecież to nie w Irlandii czy nawet w całej Europie, Indiach i na Bliskim Wschodzie powstaje wartość Apple. Ona jest tworzona w siedzibie firmy w Cupertino w stanie Kalifornia, jak ma to miejsce w przypadku produktów, w których dominuje wartość intelektualna. I z tego punktu widzenia stawka 0,05, a nawet 0,005 proc. nałożona w Irlandii wcale nie szokuje.
Nie należy też porównywać Apple z małą czy średnią firmą irlandzką. Można i należy ją porównywać z inną międzynarodową korporacją i sprawdzić, czy tamta wystąpiła do Dublina o ulgę, a jeśli tak, to czy ją otrzymała. Bo o to chodzi w tzw. indywidualnych decyzjach podatkowych. To określona z góry interpretacja lokalnego prawa na potrzeby międzynarodowej korporacji, która musi przecież wiedzieć, ile odda fiskusowi przy swej często skomplikowanej strukturze.
I tu jest pole do popisu dla unijnego sądu, do którego odwołał się irlandzki rząd (bo wcale nie chce ściągać podatku z Apple’a). Będzie on musiał stwierdzić nie to, czy podatek 0,05 proc. jest sprawiedliwy, ale czy decyzja Dublina była dyskryminująca dla innych i przeznaczona specjalnie dla Apple’a, czy też inne firmy również mogły skorzystać z takich rozwiązań.