Rzeczpospolita: Coraz głośniejsze stają się partyjne transfery. Ostatnia zmiana politycznego frontu dotyczy europosła Jacka Saryusz-Wolskiego. Jaki cel mają w tym politycy?
Prof. Antoni Dudek: Zazwyczaj stwierdzają, że w danej formacji nie są już w stanie realizować swoich planów politycznych. Zdarza się to często przed wyborami parlamentarnymi, kiedy polityk przypuszcza, że kierownictwo partii nie da mu dobrego miejsca mandatowego. Mamy cały szereg takich polityków, którzy ratowali się ucieczką do konkurencji, za co później byli nagradzani wysokimi stanowiskami – nawet ministerialnymi. Taką sytuację mieliśmy z Zytą Gilowską, która w rządzie Prawa i Sprawiedliwości została ministrem finansów. Podobnie było z karierą Radosława Sikorskiego, który zanim w rządach Platformy został szefem dyplomacji wcześniej był związany z PiS.
Taki transfer jest opłacalny dla polityków. A co z partiami?
Dla partii, która jest opuszczana, to zawsze oznacza porażkę. Często odejściu polityka towarzyszy ostra krytyka byłej formacji. Na tym na pewno zyskuje partia, która przyjmuje politycznych uciekinierów, szczególnie jeśli są znani, popularni i dostarczają dodatkowych głosów.
Więc wyborcy nie zniechęcają się do takich polityków?