- Takie elementy, z jakimi mamy dzisiaj do czynienia, choćby właśnie rezygnacja pana doktora Berczyńskiego, są nieubłaganym jakimś efektem tego, że trudno jest prowadzić narrację zamachowo-wybuchową, kiedy po drugiej stronie ma się fakty, które temu przeczą - powiedział Maciej Lasek. - Nie czerpię z tego żadnej satysfakcji, może niewielką satysfakcję miałbym wtedy, kiedy cała podkomisja podałaby się do dymisji - dodał.
Zdaniem byłego szefa PKBWL, powołany na p.o. przewodniczącego podkomisji smoleńskiej dr Kazimierz Nowaczyk, zasiada w Komisji niezgodnie z przepisami prawa lotniczego.
- Różnica między panem doktorem Nowaczykiem a panem doktorem Berczyńskim jest taka, że jeżeli jeszcze pan doktor Berczyński pracował w firmie, która zajmowała się produkcją lotniczą albo generalnie zajmowała się lotnictwem, to wydaje się, że pan doktor Nowaczyk nawet nie pracował obok takiej firmy, która zajmowała się lotnictwem. W związku z tym to nie jest absolutnie żadna zmiana jakościowa - uznał Maciej Lasek.
- Pan doktor Berczyński był człowiekiem renesansu, ponieważ zajmował się wieloma rzeczami, był przewodniczącym rady nadzorczej WZL-1 - zakładów w Łodzi, był też członkiem komisji ds. oceny jakości kształcenia podchorążych WAT - dodał.
Zdaniem Macieja Laska podkomisji brakuje specjalistów. - Jeżeli popatrzymy sobie na skład podkomisji, to tam nie ma nikogo, kto kiedykolwiek badał wypadki lotnicze. Jeżeli specjalistą czy szefem zespołu pilotażowego jest architekt, który nigdy nie latał, jego jedynym osiągnięciem jest chyba książka o łodziach podwodnych... Ja kiedyś czytałem o latających łodziach podwodnych, ale to chyba nie o to chodzi - zauważył gość TVN24.