Trzy lata temu (11–12 lutego 2015 r.) w Mińsku spotkali się kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Francois Hollande oraz przywódcy Ukrainy i Rosji Petro Poroszenko i Władimir Putin.
Do podpisania porozumień mińskich doszło, gdy na całej linii frontu w Donbasie na wschodzie Ukrainy grzmiały armaty, a ofiary kilkumiesięcznych walk liczono już w tysiącach.
Do dzisiaj żaden z postulatów podpisanych wtedy porozumień nie został w pełni wykonany. Najważniejszym i chyba jedynym osiągnięciem tego spotkania było to, że wojna na dużą skalę została powstrzymana.
Po trzech latach tlącej się na wschodzie Ukrainy wojny Moskwa twierdzi, że porozumienia mogą zostać zerwane z winy Kijowa. Ten, kto zrobi pierwszy krok ku zerwaniu, popełni ogromny błąd. – Władze w Kijowie popełnią ten błąd, jeżeli ostatecznie zatwierdzą ustawę o reintegracji – mówił w niedzielę szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow.
Stwierdził też, że to właśnie z powodu obowiązujących porozumień Moskwa nie uznaje niepodległości samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej.