Właśnie do sklepów trafiają dwie płyty, których motorem jest Darek Malejonek. Muzyczna antologia polskiej poezji „Rymy częstochowskie” i nowy album 2TM 2, 3 pokazują, jak oryginalnym, wszechstronnym i kreatywnym twórcą jest „Maleo”.
Młody Darek szczerze podziwiał Piotra Kaczkowskiego. Szybko wracał ze szkoły, by móc posłuchać go w „Trójce”. To była inna rozgłośnia, wtedy puszczano jeszcze płyty w całości. Pierwsza prawdziwa muzyczna edukacja. Darek nieco starszy potrzebował dla odmiany dziecięcej prostoty. Antytezy wobec koronkowego, wycyzelowanego brzmienia, jakie prezentowało wczesne Genesis czy Yes. Punk, jego „trzy akordy i darcie mordy”, to było to, czego szukał. Muzyka, która krzyczała bólem istnienia. Reggae to już wyższe wtajemniczenie, soniczny uniwersytet. Każdy instrument gra przecież swoją partię, która nakłada się z partią innego instrumentu. Potrzebna jest harmonia wynikająca z doskonałej współpracy.
Malejonek jednak nigdy nie musiał dzielić muzyki na gatunki. W pierwszej połowie lat 80, w czasach Moskwy, Izraela i Kultury czy jeszcze wcześniejszych, nieudokumentowanych wydawniczo zespołów, nie zastanawiano się bowiem, jak zaszufladkować swój repertuar. Ważne było, by coś przez niego powiedzieć.
– Zawsze miałem to szczęście, że nie grałem z ludźmi traktującymi się jak koledzy w pracy. To były załoganckie ekipy, w których łączyło nas coś więcej niż zwykłe granie i odbieranie po koncercie kasy. Byliśmy zaangażowani pod względem przekazu – przyznaje „Maleo”. I dodaje: – Zaczynałem w kapelach niezależnych i do tej pory jestem artystą niezależnym, co uważam za swój wielki sukces. Pod względem muzycznym chyba największy.
W życiu artysty można wymienić również sukcesy bardziej wymierne, motywujące do energicznej działalności, którą się obecnie wykazuje i – co ważne – nie dyskredytujące go w oczach starych fanów.