Chodzi o pokój 315 w Sejmie. Posłowie z komisji śledczej mogą się w nim zapoznawać z aktami oraz robić analizy zeznań i innych dokumentów, które komisja ma do dyspozycji, a nie są one ściśle tajne. Na analizy posłowie mają jeszcze dzisiejszy dzień, bo po tygodniowej przerwie od jutra wracają do przesłuchań.
Problem w tym, że posłowie nie mogą wejść do pokoju. Od ubiegłego tygodnia zajmuje go prokurator z Olsztyna, która prowadzi śledztwo w sprawie ujawnienia przez „Rz” zeznań, jakie w prokuraturze złożył biznesmen Ryszard Sobiesiak.
Zbigniew Wassermann (PiS) jest wściekły. – To jakaś absolutna kpina – mówi. Od dwóch dni nie może umówić się na czytanie akt, bo trwają tam czynności prokuratorskie. – Jak mam analizować dokumenty, skoro nie mam gdzie? – dopytuje.
Pokój 315 to gabinet szefa komisji Mirosława Sekuły (PO) i jej wiceszefa Bartosza Arłukowicza (Lewica). Wczoraj prokurator przesłuchiwała w tym pokoju właśnie Arłukowicza, wcześniej Sekułę. Na dziś wezwała posłów Wassermanna i Beatę Kempę (PiS). Wcześniej przesłuchani zostali pracownicy sekretariatu i asystenci posłów, którzy mieli w rękach protokół z zeznaniami Sobiesiaka.
– Nieustannie borykamy się z takimi właśnie problemami. Dostałem wezwanie do pokoju 315, więc się tam właśnie stawiłem – mówi Arłukowicz, którego prokurator zaprosił do jego własnego gabinetu.