Kiedy dyrektor Szpitala Grochowskiego Wiesław Marszał kończy godziny urzędowania, wsiada do karetki i zaczyna pracę jako lekarz pogotowia. – Dyżury mam trzy, pięć razy w miesiącu – wyjaśnia dyrektor Marszał, który jest specjalistą chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej. I dodaje: – Zawód lekarza jest dla mnie hobby. A na pasję zawsze trzeba znaleźć czas.To niejedyny szef miejskiego szpitala, który po godzinach pracy za biurkiem zdejmuje marynarkę i zaczyna pracę jako lekarz. Dodatkowe zajęcie podejmuje także trzech innych dyrektorów szpitali (na dziesięć, którymi zarządza ratusz) oraz pięciu przychodni.Szef lecznicy położniczej przy ul. Inflanckiej Janusz Siemaszko trzy razy w tygodniu pracuje jako ginekolog.Również kierownik szpitala położniczego przy ul. Madalińskiego prof. Bogdan Chazan przyjmuje pacjentki. – Na tę pracę poświęcam dwa popołudnia w tygodniu – wyjaśnia. Ta pracowitość, jak zapewniają szefowie miejskich placówek, nie wynika z chęci osiągnięcia dodatkowego zysku, ale z przepisów ustawy o zawodzie lekarza.– Jeśli przez pięć lat nie będę pracował jako lekarz, to będę musiał odnawiać prawo wykonywania zawodu – mówi dr Janusz Siemaszko. – Musiałbym też odbyć dodatkowe szkolenia.– Nie chcę tracić kontaktu z medycyną. To w końcu mój zawód – dodaje prof. Bogdan Chazan.Według niego nie można być dobrym dyrektorem szpitala, jeśli się nie wie, na czym polega leczenie. – Praca lekarza pomaga w zarządzaniu placówką – wyjaśnia Chazan. A kolejny dyrektor dodaje: – Szefem się bywa, a lekarzem się jest. O dodatkowych zajęciach swoich podwładnych wie stołeczny ratusz. Od ponad roku, jak wynika z ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, zgodę na dodatkowe zatrudnienie muszą wydawać organy założycielskie lecznic. Wcześniej, jak mówią urzędnicy, była dowolność w wykonywaniu dodatkowej pracy.– Wprowadzenie tych przepisów to próba niedopuszczenia do sytuacji, kiedy dyrektor więcej czasu poświęca na leczenie niż zarządzanie jednostką – mówi dyrektor miejskiego Biura Polityki Zdrowotnej Elżbieta Wierzchowska.Szefowie lecznic muszą też mieć zgodę ratusza na pracę jako lekarze na terenie placówki, którą zarządzają. O takie pozwolenie wystąpił np. prof. Chazan, który konsultuje pacjentki w swoim szpitalu.
—aska
Szef szpitala nie może poświęcać więcej czasu na leczenie niż na zarządzanie placówką