Meleksem na badania

Warszawiacy, którzy trafili wczoraj na ostry dyżur przy ul. Lindleya, przecierali ze zdumienia oczy. Na prześwietlenia byli wożeni... meleksami i karetkami

Publikacja: 24.01.2008 01:25

Meleksem na badania

Foto: Rzeczpospolita

– Sytuacja jest tragikomiczna – przyznaje dyrektor ds. lecznictwa placówki dr Włodzimierz Wiśniewski.

Dwa dni temu w klinice ortopedii, największej w Polsce i wiodącej w krajowych rankingach, wysiadł rentgen przy ambulatorium. – Był to nasz jedyny aparat, pierwszy zepsuł się już kilka miesięcy temu – mówi dr Wiśniewski.

Sprzętu niestety nie udało się naprawić. – Miał ponad 20 lat i od dawna nikt już nie produkuje do niego części zamiennych – dodaje dr Wiśniewski. Brak sprzętu postawił pod znakiem zapytania ostry dyżur ortopedyczny. W środy w stolicy jedynie klinika przy Lindleya przyjmuje warszawiaków z urazami i złamaniami. Podczas ostrego dyżuru trafia tu średnio ok. 250 pacjentów.

– I 90 proc. z nich wymaga prześwietlenia – mówi prof. Andrzej Górecki, szef Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu. – Zwykle robimy dwa zdjęcia, przed i po założeniu gipsu. Zdarza się, że pacjentowi musimy zrobić ich kilkanaście.

Dyrekcja placówki podlegającej Akademii Medycznej przed cały wtorek zastanawiała się, jak wybrnąć z podbramkowej sytuacji i nie odwoływać dyżuru. – I udało się znaleźć rozwiązanie – mówi dr Wiśniewski.

Pacjentów z ambulatorium przy Lindleya przewożono do Kliniki Radiologii przy Chałubińskiego, prawie kilometr dalej. – Dlatego zapewniliśmy chorym transport. Ci z urazami rąk przewożeni są wózkami elektrycznymi, takimi jak na polach golfowych. A karetkami osoby z połamanymi nogami – wyjaśnia dr Wiśniewski.

Prześwietlenia w budynku przy ul. Lindleya wykonywano tylko osobom w ciężkim stanie. Udostępniono im pracownie RTG przy intensywnej terapii. Przez cały dzień w pełnej gotowości przed drzwiami ambulatorium czekały dwie karetki.

Reakcje pacjentów, których zapraszano na przejażdżkę, były różne: od zdziwienia po szczery śmiech.

– Jak lekarz mi powiedział, że będą mnie przewozić meleksem na prześwietlenie, to myślałem, że to żart – mówi pan Kazimierz, który wczoraj trafił na ostry dyżur. Zanim jednak starszemu panu wykonano badania, musiał poczekać na kolejnego współpasażera. – To jakaś komedia – krzyknął mężczyzna, wsiadając na wózek.

Na razie nie wiadomo, ile potrwa prowizorka. Powód? Jak zwykle brak pieniędzy. Najtańszy aparat kosztuje ponad 300 tys. zł. I nawet jeśli dyrekcja zdobędzie taką kwotę, to sprzęt nieprędko trafi do lecznicy. – Najpierw trzeba ogłosić przetarg na jego zakup. A to może potrwać od jednego do trzech miesięcy – wyjaśnia dr Wiśniewski.

– Sytuacja jest tragikomiczna – przyznaje dyrektor ds. lecznictwa placówki dr Włodzimierz Wiśniewski.

Dwa dni temu w klinice ortopedii, największej w Polsce i wiodącej w krajowych rankingach, wysiadł rentgen przy ambulatorium. – Był to nasz jedyny aparat, pierwszy zepsuł się już kilka miesięcy temu – mówi dr Wiśniewski.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!