[b]„Rz”: – Dialog społeczny w Polsce jeszcze istnieje? Związki zawodowe i rząd miesiącami negocjowali emerytury pomostowe, a każdy pozostał przy swoim stanowisku. [/b][b]Juliusz Gardawski:[/b] – Wbrew pozorom doszli w tych rozmowach do wielu cząstkowych porozumień. Negocjacje trwały długo jednak nastąpił impas. Rząd poszedł na ustępstwa, ale w pewnym momencie uznał, że na więcej go nie stać. A związkowcy oczekiwali więcej i obie strony usztywniły stanowiska. Związki użyły więc w końcu swoich narzędzi – pikiet, manifestacji, zatrzymywania pociągów. Warto pamiętać, że chodzi o uprawnienia wprowadzone w czasie lawinowo rosnącego bezrobocia.
Miały pozwolić na łagodne wyprowadzenie z rynku pracy osób starszych, w imię zrobienia miejsca dla młodzieży. Przecież bez pracy było ponad 40 proc. młodych ludzi. Część wcześniejszych emerytur była uzasadniona medycznie, jednak nie większość.
Dla wielu grup to był początkowo korzystny przywilej, ale szybko zaczęto go traktować jako normalne uprawnienie, które bierze się pod uwagę podejmując pracę. Z tym że stało się to uprawnienie ponad możliwości biednego wciąż państwa, zgadzali się wszyscy. Kto jednak bez walki zgodzi się, że to właśnie on ma tracić uprawnienia?
[b]Czeka nas fala strajków z powodu „pomostówek”?[/b]
Mamy sytuację podobną do tej, jaka była z górnikami i Margaret Thatcher. Kłopotem dla związków, gdyby chciały zastrajkować, jest ambiwalentne podejście większości ludzi. Pokazywały to niedawne badania „Rzeczpospolitej”, ale nie tylko te. Pytamy: „jesteście za utrzymaniem uprawnień?