[b]W "kręgach nieformalnych", czyli gdzie? W kierownictwach poszczególnych partii?[/b]
Różnie. Na przykład w "grupie trzymającej władzę". To był pierwszy taki jawny przypadek. Teraz się to przesuwa w inne miejsca. Rząd? Kancelaria Premiera? Kierownictwa poszczególnych partii? Nie wiem. Pomysły powstają w rożnych miejscach i nie do końca wiadomo, czyje są, ale to nie problem, bo tak musi być. Gorzej, że nie towarzyszy im szersza dyskusja, i co więcej jest źle widziana.
[b]Te przepisy prawa, które sygnuje parlament, posłowie i senatorowie, nie są właściwie ich?[/b]
Chyba w jakiś sposób są, gdyż to parlament w sposób zdyscyplinowany, czy mu się to podoba czy nie, wyraża akceptację dla decyzji kierowniczych gremiów. Uczestniczyłem w poważnej konferencji , a potem czytałem wypowiedź jednego z ekspertów, że należałoby ograniczyć ingerencje posłów i senatorów w ustawy, bo są one nieprzewidywalne. Trzeba więc zmniejszyć prawa parlamentarzystów do zgłaszania poprawek.
[b]Niby dlaczego?[/b]
Dążenie do ograniczenia roli parlamentu to prawda, która po raz pierwszy została wypowiedziana wprost.
[b]To na czym ta "prawda" miałaby pana zdaniem polegać?[/b]
Aby ograniczyć władzę do wykonawczej i sądowniczej, bo one istnieją od kilku tysięcy lat. Natomiast władza ustawodawcza, która jest nośnikiem demokracji, powoduje w gruncie rzeczy niepotrzebne komplikacje. Nie ma wątpliwości, że demokracja jest systemem trudnym, wymagającym budowania szerokiego konsensusu społecznego, systemem czasochłonnym nie sprzyjającym sprawnym decyzjom w szybko rozwijającym się świecie. Ostatecznie jednak system ten sprawdza się najlepiej. Obecnie jest skłonność, by demokrację sławić, nawoływać do postaw obywatelskich, ale jednocześnie aktywność i rolę opinii publicznej ograniczać przepisami i pieniędzmi. Demokracja ma być wyłącznie werbalna. [b]Kto więc pana zdaniem stanowi prawo w Polsce? [/b]
Gdy się temu bliżej przyjrzymy, to prawo powstaje w jakiejś grupie lobbystycznej. Potem dociera do parlamentu, a parlament podnosi rękę.
[b]Dlaczego tak się dzieje? [/b]
Sądzę, że nie doceniamy wartości demokracji. Przynajmniej chwilowo, przy istniejącym stanie rzeczy.
[b]Jakim? [/b]
Postawiliśmy na dość abstrakcyjny rozwój. I różni ludzie mają w tej sprawie bardzo różne wyobrażenia. Eksperci tworzą doktryny, a obywatele nie powinni im w tym przeszkadzać, jest to bardzo dziwna wizja demokracji.
[b]To smutna refleksja. Ale tak czy owak jakaś współpraca pomiędzy senatorami rożnych opcji jest.[/b]
Nie zauważyłem.
[b]Jak to?[/b]
Nie pamiętam, może z wyjątkiem jednego albo dwóch przypadków, żeby poprawki wniesione przez senatorów PiS w tej kadencji, zostały uwzględnione. W poprzednich kadencjach było nieco lepiej. Dyskusja plenarna czasami wpływała na decyzje senatu. Np. w V kadencji mimo 75-procentowej dominacji SLD i PSL udało mi się przeforsować dwie bardzo ważne ustawy.
[b]Straszne rzeczy pan mówi. [/b]
Stoimy przed bardzo ważnym zadaniem wzmocnienia państwa. Bo nasze państwo podlega systematycznej anarchizacji. Jeśli przyjrzymy się działalności sejmowej komisji Przyjazne Państwo...
[b]Tak zwanej komisji Palikota? [/b]
Ja tego słowa nie wymawiam. Uważam, że jest obsceniczne. Ale o tę właśnie komisję chodzi. I co widzimy w jej pracach? Że dokonuje się jakichś zupełnie przypadkowych, choć na pozór słusznych zmian w przepisach, niszcząc resztki spójności polskiego prawa jako logicznego systemu.
[b]A konkretnie o co chodzi? [/b]
Ostatnio na każdym posiedzeniu Senatu zajmujemy się nowelizacją kodeksu drogowego. Od początku kadencji parlamentu było chyba kilkanaście nowelizacji tego kodeksu.
[b]Cóż tam można tak nowelizować? [/b]
Nie wiem, kto i co tu kręci, ale były cztery zmiany kodeksu drogowego dotyczące samochodów antycznych w ruchu miejskim. Nie ma posiedzenia Senatu, na którym nie zajmowalibyśmy się nowelizacją kodeksu drogowego. To coś niebywałego. To ma być właśnie to Przyjazne Państwo?