Wcześniej, bo już od godziny 14, zaplanowano na Podzamczu Festyn Świętojański. Jest on okazją, by na pełnym luzie zagrać stereotypami związanymi z poszczególnymi krajami. Na Rumunię spojrzymy więc przez pryzmat mitycznej Transylwanii. Z Francuzami zagramy w bule, z Czechami zaś w hokeja.
Hiszpanie pomogą nam złapać byka za rogi, a Duńczycy budować z klocków, przypominając o tym, że nic tak nie łączy pokoleń jak klocki lego. Portugalia zaproponuje dla odmiany mecz na dmuchanym boisku (trudno, żeby było inaczej, skoro właśnie się okazało, że za transfer jej najlepszego piłkarza Cristiano Ronaldo trzeba zapłacić zawrotną sumę 100 milionów euro). Po zabawach będziemy mogli posilić się w niebanalny sposób i zapić piroga biłgorajskiego najprawdziwszym miodem pitnym.
O ile część jarmarczna wypada tak kolorowo jak powinna i trudno mieć do niej zastrzeżenia, to pojawiają się przy one bliższym spojrzeniu na listę zaproszonych artystów. Zarzuty nie dotyczą Macieja Maleńczuka, który jest tak ekscentryczny, jak tylko wokalista dużego formatu być może, z niezawodnym, urzekającym głosem na podorędziu, opromieniony świeżo odniesionym sukcesem na opolskim festiwalu. To muzyk potrafiący mocno złapać za serce i śpiewać dla kilku pokoleń naraz.
Po co nam jednak Matt Pokora, wystarczająco popularny w Europie Zachodniej, by zażądać wysokiej gaży, a zarazem niewystarczająco dobry, by poradzić sobie nawet na słabiutkim, zeszłorocznym festiwalu w Sopocie? Jego sztampowe r’n’b widzieliśmy już w „Hitach na czasie”, „Tańcu z gwiazdami” i podczas ESKA Music Awards. Współpraca ze słynnym amerykańskim producentem Timbalandem robi wrażenie, niemniej to zgrana karta. Oby Pokora czymś nas zadziwił.
Z kolei poprockowy Reamon w zaskakiwaniu jest zupełnie niezły. Ale w ojczystych Niemczech w ciągu dziesięciu lat grania na liście przebojów umieścił zaledwie dwa single („Supergirl” i „Through the Eyes of a Child”), zbierając przy tym sporo nie najlepszych recenzji, no, ale za to grywał stadionowe imprezy gromadzące 30 tysięcy widzów.