Biało-czerwony krzyż

Zaorane pole, z boku rośnie wysoka trawa. Trzeba skakać po bruzdach wyżłobionych przez koła ciągnika, by dojść do metalowego biało-czerwonego krzyża otoczonego metalową barierką. Tu 22 września 1939 roku zginął generał Józef Olszyna-Wilczyński zamordowany przez czerwonoarmistów.

Aktualizacja: 16.09.2009 10:07 Publikacja: 15.09.2009 13:05

Białe krzyże, jeden z nich wyższy od pozostałych – to tu pochowano generała

Białe krzyże, jeden z nich wyższy od pozostałych – to tu pochowano generała

Foto: Rzeczpospolita

Krzyż stoi niedaleko drogi łączącej białoruskie dziś Sopoćkinie z małą wsią Nowiki. Generał jechał samochodem z żoną i adiutantem kpt. Mieczysławem Strzemeckim. Dowódca Grupy Operacyjnej „Grodno” zwlekał z ewakuacją swego sztabu na Litwę – istnieją przypuszczenia, że usiłował organizować podziemie zbrojne. Okazało się, że za późno zdecydował się na ucieczkę. Zatrzymała go kolumna czołgów Armii Czerwonej.

Czerwonoarmiści wysadzili go z samochodu i odprowadzili na bok razem z kpt. Strzemeckim. Zabili go, podobnie jak kapitana, strzałem w tył głowy. Rodzinie pozwolili jechać dalej.

– Przyszedłem tam chwilę później, przecież działo się to zaraz za moim polem – opowiada 89-letni Stanisław Sokołowski. Rozmawiać z nim trudno, słabo słyszy – ale tamte wydarzenia pamięta dokładnie. – Straszny widok był, mózg wypłynął na zewnątrz. I potem szybko ktoś okradł zwłoki, zabrał buty i mundur. Coś strasznego, generał leżał w samych kalesonach... – mówi. Opowiada, że wszystko to wydarzyło się na polu sąsiada. Antka Żylińskiego. – Miał 96 lat, jak umarł – dodaje.

Dziś białorusko-polska granica znajduje się 2,5 kilometra na zachód od jego domu.

– A kiedyś mieszkaliśmy akurat w połowie drogi między Grodnem i Augustowem, do którego rodzice często jeździli – mówi syn pana Stanisława Henryk. – Dziś do Augustowa musimy wędrować dookoła, przez Grodno – dodaje. I mówi, że kiedyś wieś była pełna ludzi, ale większość wyjechała. Pan Stanisław miał przed wojną 18 hektarów ziemi rolnej, nie licząc lasów i pastwisk – a po wojnie wszystko zabrał kołchoz. Teraz, już w nowej postaci, dawny kołchoz nie wyżyłby bez dotacji. Prawie nikt nie chce mieszkać w Nowikach, ludzi nie trzyma ziemia – bo jej nie ma, nie trzyma praca – bo były kołchoz płaci marnie, nie trzyma stary, nierzadko przedwojenny dom...

W sąsiednich Sopoćkiniach, miejscowości zamieszkanej w zdecydowanej większości przez Polaków, jest ulica imienia zamordowanego generała. – Udało się nam to uzyskać w 1992 roku – opowiada miejscowa szefowa Związku Polaków na Białorusi Czesława Burzyńska. Czy mieszkańcy Sopoćkiń wiedzą, na czyją cześć nazwano ulicę Wilczyńskiego? – Tak! Starzy pamiętają, a młodzi się nauczyli dzięki lekcjom i naszym działaniom – podkreśla. Choć pewno mało kto wie, że w opuszczonym budynku, w którym przed wojną mieściła się szkoła, a po wojnie – sowieckie wojsko, we wrześniu 1939 roku znalazł schronienie sztab generała Olszyny-Wilczyńskiego.

Kilkaset metrów od domu pani Czesławy jest cmentarz, oczywiście katolicki, polski, innych grobów tu chyba nie ma. Wśród labiryntu alejek jest i wiodąca do grobu generała i jego oficerów. Białe krzyże, jeden z nich wyższy od pozostałych – to tu pochowano generała. Biało-czerwona chorągiewka zatknięta w ziemi i wypalone już znicze. – Trzeba nam farby, żeby krzyże odnowić. I płyn jakiś, żeby po kamieniach mech nie rósł – wzdycha Czesława Burzyńska.

Czemu Sowieci zamordowali generała, zamiast wziąć go do niewoli? Interesujący się historią sprzed 70 lat Polacy z Grodna i okolic twierdzą, że byli po prostu wściekli za trwającą kilka dni zaciętą polską obronę Grodna, za polski opór w okolicach Sopoćkiń.

23 września, w 70. rocznicę oddania ostatnich strzałów przez polskich żołnierzy w rejonie Grodna i Sopoćkiń, nad grobem Józefa Olszyny-Wilczyńskiego spotkają się polscy działacze. By o tamtych wydarzeniach trwała pamięć.

[i]Piotr Kościński z Sopoćkiń[/i]

Krzyż stoi niedaleko drogi łączącej białoruskie dziś Sopoćkinie z małą wsią Nowiki. Generał jechał samochodem z żoną i adiutantem kpt. Mieczysławem Strzemeckim. Dowódca Grupy Operacyjnej „Grodno” zwlekał z ewakuacją swego sztabu na Litwę – istnieją przypuszczenia, że usiłował organizować podziemie zbrojne. Okazało się, że za późno zdecydował się na ucieczkę. Zatrzymała go kolumna czołgów Armii Czerwonej.

Czerwonoarmiści wysadzili go z samochodu i odprowadzili na bok razem z kpt. Strzemeckim. Zabili go, podobnie jak kapitana, strzałem w tył głowy. Rodzinie pozwolili jechać dalej.

Pozostało 85% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!