W mundurze legionisty

Rozmowa z Maciejem Rayzacherem, twórcą inscenizacji historycznych „Warszawa wita Komendanta”

Publikacja: 10.11.2009 12:12

W mundurze legionisty

Foto: ROL

[b]Rz: Jest pan inicjatorem wspaniale odbieranych corocznych inscenizacji historycznych „Warszawa wita Komendanta”. Co jest źródłem tego pomysłu? Patriotyczne rodzinne tradycje?[/b]

[b]Maciej Rayzacher:[/b] Można tak powiedzieć. Niepodległościowego bakcyla zaszczepiła mi moja matka, Zofia Jakubińska, primo voto Sokołowska, secundo voto Rayzacher. Mama miała przed wojną kontakt z tzw. sferami. Jej pierwszy mąż Sewer Sokołowski służył w Legionach, później pracował blisko marszałka Piłsudskiego, był dyrektorem gabinetu ministra Becka. Mama już jako uczennica brała udział w patriotycznych manifestacjach, później była łączniczką w wojnie polsko-bolszewickiej. Dzięki jej wspomnieniom wzrastałem w atmosferze kultu dla marszałka Piłsudskiego i podziwu dla całego dwudziestolecia, w którym Polska tak wspaniale rozkwitła.

Niezwykły dar opowiadania mamy uświadomił mi wiele zdarzeń pomijanych lub wypaczanych w peerelowskich podręcznikach do historii. Mój ojciec był – jak to się za komuny mówiło – fabrykantem. Odebrano mu wszystko, co stworzył własnymi rękami. Trudno się dziwić, że miał poglądy dalekie od narzucanych przez powojenną propagandę. Radykalną zmianę naszego statusu przeżyłem już i ja na własnej skórze. W końcu lat 70. zacząłem brać udział w różnych akcjach postrzeganych przez władze jako opozycyjne. Sympatyzowałem z Komitetem Obrony Robotników oraz Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Współpraca i nawiązane przyjaźnie zacieśniły się jeszcze po 13 grudnia, w więzieniu na Białołęce. Bezpośredni powrót do tak bliskiej mi tradycji legionowej, do marszałka Piłsudskiego udał mi się dopiero po 1989 r.

[b]W akcji odtworzenia przyjazdu Piłsudskiego do Warszawy połączył pan doświadczenie aktorskie i pasję społecznika. Jak to się zaczęło?[/b]

W latach 90. byłem doradcą wojewody Macieja Gieleckiego. Zaproponowałem mu powrót do przeszłości – „Warszawa wita Komendanta”, czyli przyjazd Piłsudskiego do Warszawy z miejsca aresztowania, twierdzy w niemieckim Magdeburgu. Zainteresowanie tą historyczną rekonstrukcją przeszło najśmielsze oczekiwania. Także dzięki obecności harcerzy, którzy pierwsi wpadli na pomysł, żeby ewokować te wydarzenia w formie możliwie najbliższej zaistniałym faktom.

Piłsudski przyjechał na Dworzec Główny w Warszawie pociągiem z epoki. Lokomotywa i wagony były oryginalnym austriackim składem z 1912 r. Maszynista w historycznym mundurze bił „w dach” Komendantowi, który wysiadł z adiutantem. Oczekiwany był przez strzelców, harcerzy i tłumy niezważających na deszcz, entuzjastycznie witających go ludzi. Następnie Piłsudski przejechał dorożką przez Warszawę w kawalkadzie zabytkowych automobili. Siedziałem obok niego jako ks. Zdzisław Lubomirski, przekazujący mu władzę członek Rady Regencyjnej. Zajechaliśmy do Teatru Polskiego, gdzie na schodach witał nas Ryszard Kaczorowski, b. prezydent na uchodźstwie. Ludzie krzyczeli: „Marszałku wróć! Wygoń tych złodziei”. W teatrze ceremonię zakończyło widowisko „My, Pierwsza Brygada” w wykonaniu Filharmonii im. Romualda Traugutta.

[b]Postać Komendanta u pana gra zawsze Janusz Zakrzeński…[/b]

… i lepszego aktora do tej roli, moim zdaniem, nie ma. Janusz Zakrzeński kreował marszałka wielokrotnie, na scenie i ekranie. Niezwykle podobny do Piłsudskiego, jest również jego wielbicielem i znawcą. Napisał o nim nawet książkę. Do dziś jest zapraszany na dziesiątki spotkań związanych z postacią Komendanta. Po tym pierwszym przyjeździe do Warszawy odbyły się następne. Skromniejsze, choćby z tej racji, że Dworzec Główny za czasów prezydenta Kwaśniewskiego został definitywnie zamknięty. Nie da się tam już wjeżdżać pociągiem.

W późniejszych inscenizacjach powozy wyjeżdżały spod Zachęty i jechały na plac Piłsudskiego, gdzie była estrada. Uznaliśmy, że warto przypomnieć akt przekazania komendantowi Piłsudskiemu władzy nad wojskiem, co było pierwszym posunięciem ze strony Rady Regencyjnej. Następnym zaś – misja utworzenia nowego rządu. Znowu przychodziły tłumy ludzi, aby wysłuchać przemówienia Piłsudskiego do wojska, zobaczyć salut szwadronu kawalerii i przejazd Krakowskim Przedmieściem na dziedziniec Zamku. Był też rok, kiedy za namową Janusza zrobiliśmy rodzaj inscenizacji. Przypominał wydarzenie z 1905 r., kiedy do chorego już Wyspiańskiego przyjechał Żeromski. Namawiał go, żeby coś zrobił dla tworzących się oddziałów polskiego wojska. Wyspiański ofiarował kartony swoich prac. Napisał też „Hymn Veni Creator”.

[b]Przez bojowców PPS, co zrozumiałe, przyjęty zresztą niespecjalnie ciepło.[/b]

Ale wiersz pozostał. Na kanwie tego wydarzenia powstała inscenizacja na placu Piłsudskiego. Niestety, okazało się zbyt zimno, żeby podobne występy ryzykować w przyszłości. Zeszłoroczne, 90. obchody Święta Niepodległości wzięły w swoje ręce Ministerstwo Obrony i miasto stołeczne Warszawa. Odbył się przyjazd Komendanta na Dworzec Centralny, gdzie witał go minister Bogdan Klich. Piłsudskiemu i Radzie Regencyjnej towarzyszyła kawalkada z orkiestrą i szwadronem wojska. Przejeżdżała z placu Teatralnego na plac Piłsudskiego. Tam na estradzie nastąpiło przekazanie Komendantowi władzy nad wojskiem i jego przemówienie do żołnierzy. Potem był przejazd do Muzeum Wojska Polskiego, gdzie miał być dalszy ciąg imprezy, ale… nikt nas nie witał. W tym roku wprowadziliśmy narratora, żeby przypomnieć ludziom, w jakiej sprawie odbywa się to wszystko. Znów pojedziemy do Muzeum Wojska Polskiego, gdzie mają na nas czekać pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i minister Klich.

[b]W jakiej mierze współczesny pokaz jest wierny wobec rzeczywistych wydarzeń sprzed 91 lat? Z czego pan czerpie inspiracje?[/b]

Z przekazów historycznych, dokumentów, filmów. Jeden z nich „Drogę do niepodległości” nakręcił Ryszard Ordyński. Opowiada on z sympatycznym, przedwojennym patosem polską historię. Od powstania styczniowego, które Piłsudski szczegółowo analizował, poprzez robotę spiskową, tworzenie POW, Strzelca aż do wybuchu I wojny światowej. Jest historia Legionów, walk, aż do przyjazdu Komendanta do Warszawy. Objeżdżam z tym filmem szkoły – w Warszawie i nie tylko. Dopowiadam pewne rzeczy, wplatam też okolicznościowe wiersze. Przypominam triumf odzyskania niepodległości 11 listopada 1918 r. Ale także budowania III Rzeczypospolitej, co do świadomości społecznej – zwłaszcza młodzieży – jeszcze praktycznie nie dociera.

[b]Czy dziś, kiedy mamy niepodległość, interesujemy się bardziej czy mniej „zakazaną” w Peerelu historią Polski?[/b]

Przeżyliśmy tzw. karnawał „Solidarności”, okres stanu wojennego. Przyszedł rok 1989. Myślałem, że będzie okazja wyjaśnienia wszystkich celowo pomijanych, częściowo zafałszowanych lub zapomnianych faktów z historii. Tak się jednak nie stało. Miałem to szczęście, że pracowałem u Bronisława Komorowskiego w Ministerstwie Obrony Narodowej – i to w dawnym gmachu Głównego Zarządu Politycznego. Polskie wojsko należało odczyścić z komunistycznego nalotu. Miałem w tym swój, nieduży, udział, w aspekcie wojskowej kultury i oświaty. Współpracowałem z historykiem Grzegorzem Nowikiem odpowiadającym za sprawy tradycji, nazewnictwa. Propozycja powrotu do najlepszych polskich tradycji wojskowych nie wszystkim wtedy przypadła do gustu. Wiele wysokich szarż przyjmowało proponowane zmiany z zaciśniętymi zębami. Wtedy też odrodziła się dawna struktura pomocy dla żołnierzy, organizowana przez żony oficerów wyższych stopni. Moja mama, jako jedna z założycielek stowarzyszenia Rodzina Wojskowa przed wojną, została w 1989 r. wybrana na honorową przewodniczącą. Mnie natomiast w Radziejowicach przyszło prowadzić dwa niepodległościowe bale. W mundurze legionisty.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!