Kto musi wygrać, a kto tylko może

W najtrudniejszej sytuacji jest Bronisław Komorowski: PO ma najwięcej do stracenia i wszystkich przeciw sobie

Publikacja: 07.05.2010 03:24

Potencjalni wyborcy Bronisława Komorowskiego latem wyjeżdżają na wakacje

Potencjalni wyborcy Bronisława Komorowskiego latem wyjeżdżają na wakacje

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Nałogowcy, frontmani i fajterzy, harcownicy z prawa i lewa, przypominajki  i charyzmatyczni przywódcy. Niektórzy z kandydatów na prezydenta odgrywają zresztą kilka ról naraz. A właściwie zaczną odgrywać. Bo tak naprawdę kampania prezydencka rozpoczyna się dziś – po rejestracji kandydatów przez Państwową Komisję Wyborczą.

[srodtytul]Tylko pierwsze miejsce[/srodtytul]

Zwycięzca będzie jeden, srebrnych i brązowych medali brak. Jedni odpadli w przedbiegach: gdy zgłosili do PKW swoje komitety wyborcze, ale nie zdobyli tysiąca głosów, by je zarejestrować. Ten los spotkał sześciu z 23 kandydatów. Inni do ostatniej chwili usiłowali uciułać 100 tys. podpisów, by na dobre wejść do gry. Udało się dziesięciu.

Po co w ogóle startują? – Żeby wygrać, trzeba grać – przekonują. Bardziej praktyczne powody startu tych, którym sondaże nie dają cienia szans, podaje socjolog Jarosław Flis.

– Nieobecność w kampanii prezydenckiej to wypadnięcie z obiegu. Partyjni liderzy muszą startować, dla innych to „pięć minut sławy”– wyjaśnia.

Partie pamiętają, jak skończyło się dla Unii Wolności zlekceważenie w 2000 r. wyborów prezydenckich, gdy nie wystawiła kandydata. Rok później nie weszła do Sejmu, a wkrótce przestała istnieć. – Nieuczestniczenie w wyborach prezydenckich grozi każdej partii śmiercią bądź kalectwem. Takie przekonanie mają politycy – ironizuje socjolog prof. Wawrzyniec Konarski.

[srodtytul]Nałogowcy, harcownicy[/srodtytul]

Największym nałogowcem wśród kandydatów jest Janusz Korwin-Mikke. Nie opuścił żadnej kampanii.  Ale formalnie startuje „dopiero” po raz czwarty. Bo w wyborach prezydenckich w 1990 r. nie zebrał 100 tys. podpisów. Zwykle zdobywał ok. 1 proc. głosów. Ale np. w 2000 r. uzyskał  większe poparcie niż Lech Wałęsa (1,43 do 1,01 proc.).

Korwin-Mikke to prawicowy fajter, zwolennik skrajnie liberalnej wizji Polski. Zwykle główne media się nim nie interesują, czas na żniwa przychodzi podczas kampanii. Wtedy ma swoje pięć minut. Wczoraj obszerny wywiad z nim był dość długo czołówką portalu Onet. pl.

Populistyczno-lewicowym harcownikiem jest Andrzej Lepper. Wybory prezydenckie są dla niego znów przygrywką przed wyborami parlamentarnymi. W tym sensie występuje także jako frontman swojej partii Samoobrony. Startując, chce przypomnieć o jej istnieniu.

Do grona nałogowców i harcowników zalicza się też Gabriel Janowski, lider Przymierza dla Polski. Liczył, że przypomni o sobie wyborcom. I już samą deklaracją o starcie przypomniał. Ale podpisów nie zebrał.

Więcej szczęścia miał inny prawicowy harcownik Kornel Morawiecki, legendarny lider Solidarności Walczącej. To u niego pierwsze polityczne szlify zdobywał m. in Grzegorz Schetyna. Po raz pierwszy udało mu  się zebrać wymagane podpisy, choć próbował już 20 lat temu.

[srodtytul]Frontmani i przypominajki[/srodtytul]

Mogło zaskoczyć zebranie 170 tys. podpisów przez mało znanego Bogusława Ziętka, lidera Polskiej Partii Pracy i związku Sierpień ’80. Prof. Konarski nie jest zdziwiony, bo związek konsekwentnie startuje w wyborach, a Ziętek jest reprezentantem outsiderów procesu transformacji. – Tych zaś jest coraz więcej. Teraz Sierpień ’80 zaznacza, że istnieje i ma zwolenników – dodaje Konarski.

Klasycznymi frontmanami są prezes PSL Waldemar Pawlak  i lider Prawicy RP Marek Jurek. Nieco inną rolę – i frontmana, i lewicowego fajtera – pełni Grzegorz Napieralski, szef SLD.

Pawlak kandyduje, choć nie stwarza wrażenia, by była to jego wymarzona rola. Ale tylko on może zapewnić ludowcom niezły wynik. I budować poparcie na wybory samorządowe – najważniejsze dla PSL.

Jurek dowodzi małą partią  bez wielkich struktur. A mimo to zebrał zadziwiająco wiele podpisów (ok. 200 tys.). Skąd sukces? Nie tylko jest frontmanem swej partii, ale i twarzą środowiska obrońców życia. Prawicowym przekonaniom jest wierny od dziesięcioleci. Można założyć, że ochrona życia poczętego będzie głównym przekazem jego kampanii.

Andrzej Olechowski, przedstawiający się jako kandydat niezależny, występuje w roli przypominajki. Liczy na to, że znów podbije te ponad 17 proc. wyborców z 2000 r. (był wtedy drugi, za Aleksandrem Kwaśniewskim). To on chce bić się  z Pawlakiem i Napieralskim  o trzecie miejsce na podium.

Czarnego konia nie widać, a dwa pierwsze miejsca są od bardzo dawna zarezerwowane dla kandydatów PO i PiS.

I mimo że w prezydenckiej rywalizacji nie ma miejsc medalowych, bój o to, kto zostanie tym trzecim, będzie zażarty. Bo i polityczna stawka jest duża.  Najmniejsza dla Olechowskiego, który nie jest partyjnym liderem. Ale nawet w jego przypadku zajęcie feralnego piątego miejsca będzie druzgocącą porażką. Olechowskiego czekałby już polityczny niebyt, a wspierające go Stronnictwo Demokratyczne koniec marzeń o powrocie do wielkiej polityki.

[srodtytul]Charyzma i przymus[/srodtytul]

Liderem prezydenckich sondaży jest Bronisław Komorowski. Ale jego sytuacja nie jest wcale różowa, jak może się zdawać. Wszyscy inni mogą przegrać bez większej szkody dla ich pozycji. Choć oczywiście słaby wynik Pawlaka czy Napieralskiego może podkopać ich pozycję. Komorowski natomiast „musi wygrać”.

– Jeśli przegra, to będzie polityczna rewolucja – ocenia Konarski. – Może nie wycofa się wtedy z życia publicznego, ale będzie musiał gruntownie zmienić swój sposób istnienia w polityce.

W znacznie lepszej sytuacji jest Jarosław Kaczyński. – Jeśli przekroczy granice 30 proc. poparcia, to już jest zwycięzcą – uważa socjolog.

Na razie Kaczyński wygrał z Komorowskim pierwszą rundę – jego sztab zebrał dwukrotnie więcej podpisów. 

Zdaniem Flisa wybory prezydenckie, przymus kandydowania, są pułapką dla politycznych przywódców w Polsce. – To wilczy dół, można na tym tylko stracić – ocenia. 

Prof. Konarski: – Większa liczba kandydatów dodaje barw kampanii, ale czy kolorytu, to jeszcze się okaże.

Nałogowcy, frontmani i fajterzy, harcownicy z prawa i lewa, przypominajki  i charyzmatyczni przywódcy. Niektórzy z kandydatów na prezydenta odgrywają zresztą kilka ról naraz. A właściwie zaczną odgrywać. Bo tak naprawdę kampania prezydencka rozpoczyna się dziś – po rejestracji kandydatów przez Państwową Komisję Wyborczą.

[srodtytul]Tylko pierwsze miejsce[/srodtytul]

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!