Złamanie elementarnych zasad bezpieczeństwa lotów i popełnienie kardynalnych błędów zarzucił załodze prezydenckiego samolotu Edmund Klich, polski przedstawiciel przy rosyjskiej komisji badającej katastrofę pod Smoleńskiem. Tymczasem, jak ustaliła „Rz”, kariera majora Arkadiusza Protasiuka, który 10 kwietnia prowadził Tu-154, jest wzorcowa.
Od czerwca 2008 r. Protasiuk był wyszkolonym pilotem klasy mistrzowskiej. W powietrzu spędził 3528 godzin (w tym na Tu-154M aż 2937 godzin).
W archiwach Zespołu Bezpieczeństwa Lotów Sił Powietrznych (są w nim informacje od 2000 r.) sprawdziliśmy przebieg ostatnich dziesięciu z 13 lat jego kariery. Ani razu nie miał postępowania przed komisją ds. bezpieczeństwa lotów – nie naruszył przepisów ani jako nawigator, ani jako pilot. Nie złamał też nigdy tzw. minimów pilota (pozwalają mu latać określonym typem samolotu i lądować w ściśle określonych warunkach atmosferycznych).
Te informacje potwierdza „Rz” ppłk Robert Kupracz, rzecznik Sił Powietrznych.
– Przebieg każdego lotu rejestrują pokładowe rejestratory, popularnie zwane czarnymi skrzynkami. Parametry lotu po każdym locie, nie tylko po katastrofie, są szczegółowo analizowane pod kątem przestrzegania procedur, odpowiednich zachowań załogi. Mało co może umknąć – przyznaje major Michał Fiszer, były pilot wojskowy, ekspert lotniczy.