[b][link=http://www.rp.pl/artykul/491428.html" "target=_blank]Czytaj o sytuacji w stolicy[/link][/b]
– Nieobliczalna jest ta powódź. To coś niespotykanego, by od Krakowa po Gdańsk obowiązywał stan alarmowy – kręci głową Bogusław Karbowniczek, rzecznik prasowy Straży Pożarnej w Sandomierzu, gdzie od soboty trwa walka z drugą falą powodziową.
Strażacy bez przerwy walczą o utrzymanie wałów przy hucie szkła. – Nie możemy sobie pozwolić na rozluźnienie, bo to może nas drogo kosztować. Realne zagrożenie przerwania wałów nie minęło – podkreśla.
Fala kulminacyjna przepływała wczoraj przez Lubelszczyznę. W nocy z poniedziałku na wtorek woda przerwała umocnienia na Wiśle w Janowcu niedaleko Kazimierza Dolnego. Przez stumetrową wyrwę wlewała się do okolicznych wsi, zalewając kilkadziesiąt gospodarstw i magazyn ze sprzętem przeciwpowodziowym.
Ewakuowano ponad 150 osób. Pod wodą znalazło się ponad 700 hektarów łąk i pól oraz stawy hodowlane.