Duńczycy odpalili dynamit. Przegrywali w poprzednim meczu z Kamerunem 0:1, popełniali dużo błędów i sami przyznali się później, że byli gorszą drużyną. Potrafili jednak podnieść się w decydującym momencie i strzelić dwa gole, które utrzymały ich w turnieju.
Mają tyle samo punktów, co Japonia, jednak gorszy bilans bramek. Jeśli chcą pójść dalej, muszą wygrać. Niezniszczalny Morten Olsen, który prowadzi Duńczyków już od dziesięciu lat, powiedział wczoraj, że po takich 45 minutach, gdy drużyna pokazuje wielki charakter, jest „niewiarygodnym optymistą” przed spotkaniem z Japonią. – Niektórzy nie trafili z formą w turniej, ale mecz z Kamerunem pokazał, że blisko im do powrotu do dobrej dyspozycji.
Olsen najprawdopodobniej będzie musiał poradzić sobie bez Nicklasa Bendtnera, który strzelił Kamerunowi jednego gola. Napastnik Arsenalu narzeka na ból pachwiny; kontuzja nie jest poważna, ale trener nie chce ryzykować.
Japończycy grają chyba najnudniejszy futbol na mundialu. Trenerowi Takeshiemu Okadzie nie wypadało przed wyjazdem składać minimalistycznych obietnic, dlatego zapewnił rodaków, że jego drużynę stać nawet na półfinał.
Gdy Japonia przegrała z Holandią, Okada stwierdził, że stało się tak tylko dlatego, że rywale poznali tajemnice taktyki jego drużyny. Obwinił o to media, jakby nie zdając sobie sprawy, że z rozpracowaniem taktyki jego drużyny nikt nie ma najmniejszych problemów. Bez piłki – bronić się, z piłką – podać do Keisuke Hondy, napastnika CSKA Moskwa.